5 sie 2019

Od Vanitasa CD April

W ostatniej chwili rzuciłem się ku klaczy i podparłem jej ciało swoim, po czym delikatnie opuściłem ją na podłoże. Zdałem sobie sprawę, że przywódczyni ma zamknięte oczy, a jej skóra jest okropnie zimna. Jedynie zraniona noga miała nadzwyczajnie ciepłą temperaturę. Oddech był nierówny i cichy. April była nieprzytomna, więc nie było szans, aby spytać się o to, co się wydarzyło. Nie byłem w stanie też podać jej wielu przydatnych leków. Niektóre będę musiał siłą wepchnąć jej do pyska. Czasu nie miałem wiele, toteż rana z każdą sekundą krwawiła coraz mocniej. Wokół skaleczenia sierść była nierówno poszarpana, co wskazywało by na ugryzienie jakiegoś zwierzęcia. Jednak wzór był zbyt równy, a więc musiała to być jedna z pułapek dwunożnych istot. Przekląłem w duchu i zwróciłem się w stronę mojego składziku. Szukałem czegoś najbardziej przydatnego. Przede wszystkim, najlepiej będzie zatamować krwawienie. Moje umiejętności magiczne, polegające na leczeniu drobnych ran nie przydadzą się tu teraz. Najpierw obmyłem gorącą wodą Babkę Lancetowatą, z której zrobiłem niewielki okład. Następnie sięgnąłem po Krwawnik Pospolity i przycisnąłem go do rany. Był on pozbawiony wszelkich drobnoustrojów, dlatego też nie wprowadzi przypadkiem żadnych niepożądanych wirusów do organizmu. Za pomocą telekinezy i przy użyciu pajęczej sieci, obwiązałem roślinę wokół nogi tak, aby krew nie miała już którędy wypływać. Tyle na razie mogłem zrobić, póki była nieprzytomna. Przygotowałem w rogu jaskini miękkie legowisko, ułożone ze sterty liści. Nie byłem silny, ale przy pomocy magii udało mi się przerzucić tam klacz tak, aby jeszcze bardziej nie uszkodzić skaleczonej nogi. Wyczyściłem podłoże na którym April leżała wcześniej, choć krew i tak pozostawiła swój odór w tym miejscu. W międzyczasie dorobiłem klaczy na nogę zimny okład, aby temperatura ciała się ustabilizowała. Wynalazłem duży liść, który pozaginałem tak, że kształtem przypominał półkole z dziurą wewnątrz. Postanowiłem przygotować napar. W tym celu wykorzystałem Arnika Górskiego, który przede wszystkim uodporni organizm na infekcje z rany. Wziąłem jeszcze liście Aloesa Uzbrojonego i wycisnąłem z nich sok. Dokładnie złączyłem ze sobą te dwa składniki i w tym momencie, usłyszałem za sobą cichy oddech. Obróciłem się i dostrzegłem, iż April się już obudził. Wykonała zbyt gwałtowny ruch nogą, co skutkowało wydobyciem się z jej pyska jęku. Pochwyciłem magią napar i już po chwili znalazłem się tuż przy niej.
 - Radziłbym ci to wypić - mruknąłem, choć bardziej brzmiało to jak nakaz. Na ogół nie przeciwstawiam się przywódcą, ale kiedy ktoś pełni rolę pacjenta, jego zdrowie jest dla mnie najważniejsze i jego ranga mnie nie obchodzi. Klacz spojrzała na mnie zdumiona i lekko zmrużyła oczy. Mimo wszystko wypiła przygotowany przeze mnie napar.
 - Fuj, gorzkie - wychrypiała cicho i potrząsnęła lekko łbem - Głowa mnie boli.- dodała.
 - Zaraz coś ci na to podam, jednak wpierw twój organizm musi dobrze przyjąć Aloes i Arnika - oświadczyłem, choć zdawałem sobie sprawę, że April może nie wiedzieć, czym jest Arnik. Podszedłem bliżej klaczy i korzystając z tego, że jest już przytomna, mocami złagodziłem odczuwany przez nią ból.
 - Dziękuje ci Vanitasie. Wciąż troszkę mnie mroczy, jednak czuję się zdecydowanie lepiej, niż wcześniej - oświadczyła.
 - Nic dziwnego. Ledwo co tu weszłaś, a omal nie padłaś mi trupem na środku jaskini.
Klacz uśmiechnęła się blado i spróbowała się podnieść, ale kazałem jej siedzieć.Spytałem, co się wydarzyło. Tak jak przypuszczałem, była to zasługa pułapek dwunożnych, czy tak zwanych przez April "ludzi" Posiedzieliśmy jeszcze chwilę w ciszy, po czym podałem jej jeszcze roślinę łagodzącą
 - Ja wiem, że ty jesteś przywódczynią stada, ale póki jesteś moją pacjentką, nie wypuszczę cię, dopóki ci się nie poprawi. - oznajmiłem. Klacz przekręciła oczami i parsknęła rozbawiona.
 - Poza tym, co zamierzasz zrobić z pułapkami dwunożnych na terenie stada? - zapytałem.

April?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz