13 sie 2019

Od Phanthoma cd. Vanitasa

Kto by pomyślał, że mój sen przerwie seria huków, które były jednocześnie znane, jakbym je kiedyś słyszał, ale z drugiej nie potrafiłem określić, co to było. Musiałem to sprawdzić, ponieważ hałas nie dobiegał skąd z daleka, wręcz przeciwnie. Jeśli to zagrożenie, należało się dowiedzieć, co to. Na dodatek spotkałem Vanitasa, który tak samo jak ja, został zbudzony przez głośne dźwięki, które co jakiś czas się powtarzały. Kto o tej porze nie śpi i przerywa sen innych? Wszystko zostało wyjaśnione, kiedy odnaleźliśmy źródło dźwięku. Rzeczywiście, kiedyś spotkałem się ze strzelającymi ludźmi, konkretnie, to dwa razy. Kiedy mieszka się w świecie odizolowanym od tych dwunożnych istot, nie tak łatwo ich spotkać, a tym bardziej z bronią. W końcu kto będzie grzebał w chmurach, w poszukiwaniu pegazów? Łatwiej już złapać jednorożca, ponieważ one mieszkały na ziemi. 
- Poczekajmy i poobserwujmy na wypadek – zaproponowałem. Zawsze była możliwość, że będą się kierować na zachód, czyli w stronę naszego stada, wtedy należałoby ich zatrzymać albo chociaż powiadomić resztę o zbliżającym się zagrożeniu. Czy oni naprawdę nie mogli wybrać sobie lepszej pory na polowanie? Dlaczego noc? Normalne istoty o tej porze śpią… nie licząc nietoperzy, borsuków i podobnych zwierząt, żyjących w nocy – ale człowiek się do nich nie zalicza.
- Jak myślisz, na co mogą polować o tej porze? - zapytał Vanitas, z którym śledziliśmy ludzi, kierujących się na razie na południowy zachód. Jeśli nie skręcą w prawo, nie będziemy mieli się czym martwić. No może poza jednym… czy nas nie zobaczą. Noc z jednej strony nas kryła w cieniu, z drugiej jednak ten mocno świecący jasnym promieniem księżyc mógł nas zdradzić, jeśli przypadkiem staniemy na jego drodze. Czego to się nie robi dla stada…
- Chyba na wszystko, oby tylko nie szukali nas – odpowiedziałem po chwili ciszy, w której kompletnie nic. Ani naszego oddechu, ani kroków ludzi, ani zwykłego pohukiwania sowy, czy nawet szumu wiatru w liściach. Kompletnie nic, jakby cały las nagle umarł. I wtedy strzały się ponowiły, wycelowane w jakąś kłodę. Sądziłem, że coś im się przewidziało, ale kiedy jeden z nich podszedł w to miejsce, kucnął i wyprostował się z martwym królikiem w dłoni, poczułem ciarki.
Boisz się? Tchórz. 
- Już wiesz, na co polują – odezwałem się szeptem do Vanitasa i trochę się odsunęliśmy. Niestety któreś z nas, albo jakieś inne zwierzę, które postanowiło skorzystać z okazji i uciec, narobiło hałasu, stając na suchą gałązkę, która się złamała. Dlaczego to zawsze musi być patyk?
Zerknęliśmy w stronę ludzi, którzy odwrócili się w naszą stronę. Byliśmy skryci w cieniu, nie widzieli nas, ale zaczęli podchodzić.
- Uciekajmy – zasugerował Vanitas, zgodziłem się z nim. Kiedy on zaczął biec, ja rozłożyłem skrzydła, z zamiarem wzlecenia w górę. Kiedy moje kopyta oderwały się od ziemi, poczułem ukłucie w tyłku. Nie miałem czasu sprawdzić, co wywołało słaby ból, wzniosłem się wyżej i zacząłem lecieć nad koronami drzew i… dalej nie dałem rady. Nagle poczułem się strasznie zmęczony, a całe ciało dostało jakiegoś paraliżu. Nie mogłem machać skrzydłami, a kopyta nie chciały się ustawić do lądowania, dlatego runąłem na ziemię, łamiąc przy okazji kilka gałęzi i tworząc prawdziwy hałas. Kiedy ostatni raz zerknąłem na bolące miejsce, zobaczyłem małą strzałkę z czerwonym piórkiem. Czyżby to był pocisk usypiający? Nim sobie na to odpowiedziałem, zamknąłem oczy i zasnąłem, nie mając żadnego wpływu na powieki.

<Vanitas?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz