15 sie 2019

Od Mauer CD Phantoma

– Miłych snów – usłyszałam od pegaza.
– Wzajemnie.
Byłoby świetnie, gdybym tej nocy miała te dobre sny. Od dawna noc raczej nie przynosiła mi zbyt wiele wypoczynku. Ogier zamknął oczy. Przyjrzałam się znakowi na jego łbie. Byłam ciekawa, jaką moc ćwiczył, choć nie chciałam go o nic wypytywać. Musiała go nieźle wykończyć. Byłam zdania, że jeśli ktoś chciałby się czymś ze mną podzielić - sam to powie. Mogłam usłyszeć równy, spokojny oddech ogiera. Sama też postanowiłam się nieco wyciszyć.
Znów śniło mi się to samo. Niezwykła, niemal bajeczna kraina, znajdująca się za pustkowiem poza Lasem Zguby. Bardzo, bardzo daleko. Często się zastanawiałam, jak przeżyłam taką podróż.
Widziałam wielkie drzewo z fioletowymi liśćmi i świetlikami latającymi między gałęziami. Na skraju lasu, niedaleko głównego miejsca pobytu mojego dawnego stada.
Był też smok. Może nie był w rzeczywistości aż tak wielki, jak zapamiętało go źrebię, ale liczna grupa wojowników i zwykłych koni stających do walki nie dała mu rady. Pamiętam pumę, która na pewno nie była zwykłą pumą. Od dnia masakry często widywałam ją we własnym odbiciu. Pamiętam martwe ciała wszystkich, z wyjątkiem mojego brata. I pamiętam piękne, metaliczne oraz zimne w dotyku łuski pokryte krwią, która do tej pory nie zaschnęła. Sprawdzałam to każdego dnia.
Obudziłam się zlana potem. Widziałam go, widziałam mojego brata. Musiał żyć.
Ale czy mnie szuka..?
Był jeszcze środek nocy. Phantom spał wystarczająco mocno, bym go nie obudziła swoim nagłym zrywem. Naprawdę musiał być zmęczony. Wiedziałam, że już nie zasnę, więc odeszłam znaczny kawałek i znalazłam się w lesie. Światło księżyca, odbijane przez mój róg, wystarczyło, bym widziała, gdzie idę. Znalazłam małą sadzawkę między drzewami. Woda jakby świeciła na jasnoniebiesko, rozjaśniając wszystko dookoła, a nad nią latały małe wróżki. Weszłam do chłodnej cieczy, jej powierzchnia sięgała mi niemal do grzbietu. Było tak pięknie dookoła. Idealne miejsce do ćwiczenia. Duże krople wody uniosły się nad powierzchnię. Wpadła w nie z impetem jedna z wróżek. Zaśmiałam się i oberwałam drobiną cieczy w twarz. Małe istotki zaczęły się bawić tym, co im wyczarowałam. Poczułam jakąś wewnętrzną energię, pierwszy raz w życiu doświadczyłam czegoś takiego. Siłą woli stworzyłam ścianę wody nad swoim ciałem. Pierwsza wróżka stwierdziła, że śmiesznie mnie będzie rozproszyć i cała wodna "konstrukcja" runęła prosto na mnie, bo fruwające istoty oczywiście zdążyły uciec. Usłyszałam ich cichutki śmiech, ja też swojego nie mogłam powstrzymać. Sama nie wiem, kiedy zaczęłam śpiewać, wpatrując się w gwiazdy. W końcu mogłam być sobą. Poczułam, że może znalazłam swój drugi dom, przynajmniej tu w lesie. Strumienie wody samoistnie powędrowały w górę mojego ciała i wchłonęły się w moją grzywę i ogon. Te na chwilę zaświeciły, jak sama ciecz. Usłyszałam ciężkie kroki. Spanikowałam i chwilę później wyskoczyłam z wody jako jasnoszara puma. Zza drzew wyszedł nienaturalnie duży wilk, a zaraz za nim orzeł usiadł na gałęzi. Zerwałam się do biegu, jako kotowate byłam dużo szybsza niż w normalnej postaci. Wskoczyłam na jakieś drzewo i siedziałam tam, dopóki nie upewniłam się, że nikogo nie ma. Nie miałam pojęcia, że zaszłam aż tak daleko, by spotkać wilka. Jeszcze w takim duecie.. Słyszałam jednak, że to drapieżniki się zbliżyły do nas. Postanowiłam za dużo o tym nie myśleć.
Gdy wracałam do reszty stada, robiło się już jasno. Po drodze jeszcze raz spotkałam wróżki i zdążyłam zostać oblana wodą. Nieco mnie to orzeźwiło. Na polanę wróciłam więc cała mokra. Nie widziałam nikogo w pobliżu, więc poskubałam trochę trawy. Usłyszałam za sobą szelest. Odwróciłam się gwałtownie i spojrzałam prosto na pegaza. Nie powiem, zaskoczył mnie, delikatnie mówiąc.
– Och, to tylko ty – odetchnęłam, śmiejąc się cicho z własnej nerwowości.

Phantom?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz