21 sie 2019

Od Meriel CD Mauer

Nie do końca byłam pewna swoich odczuć co do całej zaistniałej sytuacji kiedy wraz z Mearą powoli położyłyśmy się na ziemię aby w ciszy i spokoju odpocząć. Nie podobało mi się to wszystko, całość była całkowicie pozbawiona jakiegokolwiek sensu. Nieustanna wędrówka przez niezliczony czas, kiedy nagle pojawia się nie wiadomo skąd obca klacz i proponuje nam dołączenie do stada wiedząc o nas tyle co nic. Przywódczyni która nie potrzebuje nawet przepytać o naszą przeszłość, a która z uśmiechem nas przyjmuje i od razu sprawia wrażenie, jakby ufała nam ponad wszystko. Dziwne wydawało mi się nawet to, że dopiero co wyśmiewałam złudną nadzieję Meary na to, że uda nam się kiedykolwiek znaleźć spokój, a teraz leżymy sobie jak gdyby nigdy nic, nie musząc obawiać się niczego. To wszystko wydawało się tak nierealne, że wciąż nie potrafiłam w to uwierzyć.
- Meara? - zagadnęłam spoglądając na klacz która pomału usypiała
- Tak?
- Jesteś pewna, że tu będziemy bezpieczne? Przyjęli nas bez większego zawahania, to na pewno nie jest żaden podstęp?
- Meriel... Za dużo myślisz. Jestem pewna, że to właśnie tutaj i teraz będziemy miały szansę być szczęśliwymi. Chodźmy już spać, mimo wcześniejszej drzemki wciąż czuję się jakbym nie spała od kilku lat.
Kiwnęłam tylko łbem, a klacz z delikatnym uśmiechem zamknęła oczy i powoli zaczęła odpływać do krainy snów. Wpatrywałam się w nią, ukradkiem wciąż obserwując czy na pewno żadne zagrożenie nie nadchodzi. Nie wiedziałam nawet ile czasu upłynęło kiedy ziewnęłam głośno, a w kącikach moich oczu pojawiły się małe łezki. Zamrugałam szybko kilka razy żeby ich się pozbyć i trąciłam delikatnie nosem grzywę Meary którą zaczęłam się bawić tak, aby klacz się przypadkiem nie obudziła. Bałam się zasnąć, mimo iż wiedziałam, że już długo nie pociągnę w tym stanie. Modliłam się w duchu kiedy powoli kładłam łeb obok tego mojej siostry i przymykałam oczy, starając się za dużo nie myśleć.
Boże, błagam aby nic nam się nie stało. Aby nic nie stało się Mearze...


Nad rankiem obudził mnie słodki ćwierkot ptaków na drzewach i delikatne promyki słońca które ogrzewały przyjemnie moją skórę. Moją, a raczej naszą. Meara jeszcze spała, jednak było widać, że najgłębszy sen ma już za sobą i niedługo powinna się zbudzić. Trąciłam ją delikatnie łbem i czekałam, aż ledwo przytomna zacznie kontaktować co dzieje się wokół.

- Dzień Dobry Meriel! - przywitała mnie z nutką radości Meara, a na jej pyszczku pojawił się śliczny i delikatny uśmiech.
- Dzień Dobry.
- Miałam taki piękny sen, nie uwierzysz! Wyobraź sobie, że jakimś cudem znalazłyśmy stado które nas przyjęło i które nie patrzyło na nas krzywo. Stado które nas zaakceptowało takimi jakimi jesteśmy. Czuję, że ten sen dał mi więcej siły i nadziei, Mer.
- Meara-
- A wszystko dzięki temu, że wpadłyśmy przypadkiem na jakąś klacz która-
- Meara!
- O co chodzi?
- To nie był sen. Spotkałyśmy wczoraj klacz, Mauer, która zaprowadziła nas do stada gdzie nas przyjęto. To nie był sen Mea.
Klacz przez chwilę wpatrywała się na mnie w osłupieniu zupełnie nie wiedząc jak ma zareagować. Szeroko otworzyła oczy i lekko uchyliła wargi jakby zaraz miała coś powiedzieć, ale nawet najmniejsze słówko nie przeszło jej przez gardło kiedy nagle jak za sprawą pociągnięcia niewidzialnej dźwigni rzuciła "Cholera" i ugryzła się w język, karcąc samą siebie za swoje słownictwo.
Już miałam jej odpowiedzieć kiedy poczułam na swoich plecach Naszych plecach, Mer, Naszych. duży cień, a zaraz mym oczom ukazała się sylwetka klaczy z dnia wczorajszego. Meara zdążyła szybko się ogarnąć i jak gdyby nigdy nic, uśmiechnęła się, mówiąc szybkie "Dzień Dobry, Mauer."
- Dzień Dobry, Mearo, Meriel. - odpowiedziała odwzajemniając uśmiech. - Wypoczęłyście? Jeżeli tak, pomyślałam czy nie chciałybyście obejrzeć terenów. Naprawdę jest co zwiedzać i warto wiedzieć na przyszłość co gdzie jest.
- Z wielką chęcią! - odparła niemal natychmiast Meara i jak na zawołanie wstałyśmy z miękkiej ziemi. - Prowadź zatem!
Mauer tylko przytaknęła i ruszyłyśmy wszystkie trzy zgodnie przed siebie. Kątek oka wychwytywałam obce sylwetki koni które przewijały się bliżej czy dalej, najprawdopodobniej członkowie stada, wręcz na pewno byli to oni. Nie śpieszyło mi się żeby ich poznawać, jednak wiedziałam, że czeka mnie to prędzej czy później kiedy Meara nagle oznajmi, że chce kogoś poznać.
W ciszy przyglądałam się już tylko terenom i wszelakim możliwym drogą ucieczki kiedy Mauer opowiadała o kolejnych minionych miejscach. Nie do końca przykuwałam uwagę do tego co mówi, natomiast Meara z zafascynowaniem przyglądała się wszystkiemu jak i naszemu przewodnikowi pytając się co jakiś czas o różne pierdoły.
Po dłuższym czasie stanęłyśmy tuż na krawędzi wejścia do lasu które emanowało bardzo dziwną i mroczną energią. Momentalnie poczułam się pobudzona jak nigdy i z sokolim wzrokiem starałam się wypatrzeć czegoś z daleka. Zainteresowało mnie to miejsce i miałam ochotę podejść bliżej, zbadać je całe co było dla mnie bardzo dziwną zachcianką.
- Co to za miejsce? - odezwałam się po raz pierwszy odkąd spotkałyśmy się z Mauer i sama zdziwiłam się faktem, że bez większego zawahania zapytałam o las przede mną. Nie spuściłam z niego jednak wzroku, kiedy poczułam zdziwione spojrzenia na swojej osobie. Czekałam tylko na odpowiedź, zaczynając się coraz bardziej irytować i coraz bardziej chcąc tam się udać.

< Mauer? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz