Shadow.
Zawołał ktoś, jednak rozglądając się, nie widziałem nikogo.
Popatrzyłem w górę, może pegaz leciał i mnie zauważył i mnie wołał, chcąc się
przywitać, jednak nikogo nie widziałem.-Kim i gdzie jesteś? Pokaż się, wyjdź z ukrycia.- odpowiedziałem, aby ktoś nie miał głupich pomysłów mnie przestraszyć. To nie należy do najmilszych żartów.
Shadow chodź tu.
Głos brzmiał dość blisko, spostrzegłem się, że jestem koło
Lasu Zguby. Wytężyłem słuch, jednak nikt się nie zbliżał. Nie słyszałem
szelestu trawy ani łamania gałęzi. Zarżałem, aby Surm sprawdził z powietrza, co
jest grane. Przecież do Lasu Zguby nikt ze stada nie wchodzi, bo się boją, a na
dodatek jest zakaz, ale las jest tak gęsty, że nawet z powietrza nic nie widać.
Widocznie muszą być tam jakieś czary lub złe moce jak wspomniała kiedyś April. Postanowiłem obiec wkoło lasu może kogoś znajdę i to on
mnie wołał. Napotkałem Phanthoma, który spacerował, wyglądając jakby, był znowu gdzieś w
swoich myślach, ehh chciałbym się o nim czegoś więcej dowiedzieć.-Hej Tom, wołałeś mnie?- zapytałem Toma, jednak był bardziej zdziwiony niż ja.
-Nie, po co miałem cię wołać, a zresztą nawet nie wiedziałem, że tu jesteś. Coś się stało?- odpowiedział, nastroszając uszy w moim kierunku. Teraz to ja się zdziwiłem, nie będę mówić przecież, że słyszałem jakiś głos, jeszcze mnie uzna za nienormalnego, sam bym kogoś uznał za dziwaka po takich słowach.
-Nie, nic się nie stało.- Odpowiedziałem, po czym ruszyłem galopem dalej przed siebie, aby obiec cały Las. Po drugiej stronie napotkałem Vanitasa jak zawsze z głową w trawie. On na pewno mnie nie wołał, bo pewnie nawet nie wie, że tu jestem, znając naszego medyka, to szuka jakich ziół, aby leczyć, nie będę mu przeszkadzać, więc ruszyłem dalej. Obiegłem cały las, nie spotykając nikogo więcej. Wróciłem w miejsce, gdzie słyszałem głos i podszedłem bliżej do wejścia w Las Zguby.
Shadow chodź do mnie, ratuj mnie.
To było dość dziwne, jak bym słyszał głos swojej siostry, a
jednak jakiś inny. Nie mogę tego dokładnie określić czyj to głos, ale mogę
poszukać, skąd on dobiega. Pomyślałem, że może ktoś jest w tym lesie. Nie
wygląda na zaczarowanego.
Shadow chodź do mnie bliżej.
Zastanawiałem się, czy wejść do tego lasu. April mówiła, że jest on niebezpieczny. Nie mogę łamać prawda
naszej przywódczyni, ale nie ma czasu na to, aby kogoś szukać, aby poszedł tam
ze mną. A jak temu koniowi co mnie woła coś jest poważnego? Muszę działać
szybko. Jednak April ostrzegała i prosiła, aby tam nikt nie chodził. Miałem
ogromne wyrzuty sumienia, robiąc to, co zostało zabronione przez April. Nie chciałem, aby uważali, że łamię prawo, staram się go
przestrzegać jednak ten głos, jest tak podobny do mojej siostry. A jeśli po
latach ją znalazłem w końcu, nie mogę opuścić jej, jeśli to ona. Zastanowiłem
się jeszcze chwilę, ale jeśli to moja rodzina to ona zawsze jest na pierwszym
miejscu. Sprawdziłem tylko, czy Surm jest blisko mnie, latał nad moją głową.
Powiedziałem mu, aby zaczekał i zawołał kogoś, jak nie będę długo wracać, a ja
się rozejrzę w środku, co tam się dzieje. Surm zaczął skrzeczeć dość głośno,
jednak postanowiłem go nie słuchać, nic mnie nie powstrzyma przed uratowaniem
konia w potrzebie. Starałem się patrzeć, gdzie stąpam kopytami, jednak jak by
drzewo się samo ruszało, chcąc, abym wpadł i podniosło korzeń, na którym się
przewróciłem. Mijając granice Lasu, poczułem chłód i dziwne coś w środku, jak
by cała przeszłość, stado w ogóle nie istniało, nie miało znaczenia, jak by mój
umysł chciał o nim zapomnieć. Musiałem z tym walczyć muszę wrócić do stada.
Leciałem w dół i dół, w końcu się zatrzymałem. Otrząsnąłem się, chciałem wstać,
jednak dotykając kopytem nie czułem ziemi, a wielki ból, który ciągnął się przez całą nogę. Nie
mogłem ustać. Rozglądnąłem się, gdzie jestem, był tu bardzo ciemno. Pełno
starych drzew z grubymi wystającymi korzeniami. Promienie słońca nie
przedostawały się przez wielkie korony drzew, pełno było roślin, których nie
znałem, może by je rozpoznał jeden z naszych medyków.
Shadow, chodź jeszcze bliżej.
Znowu ten głos, jak by wiedział, gdzie jestem. Zlokalizowałem
źródło głosu i na trzech nogach pokuśtykałem w tamto miejsce. Mijałem kolejne
drzewa, słuch wyostrzyłem, najbardziej jak umiałem. Usłyszałem jak by strumień,
ale nigdy nie widziałem, aby woda wpływała lub wypływała z Lasu Zguby. Doszedłem
do strumyka, woda była bardzo przeźroczysta i zimna. Chciałem się napić, ale
szczerze bałem się, co w tej wodzie może być. Strumień nie był szeroki, a na
drugim brzegu zobaczyłem konia w biało gniade plamki.
Och jesteś w końcu.
Koń odwrócił się, aż się przestraszyłem. Obserwowałem
dokładnie każdy zarys konia. Pysk, grzywa, ciało, wszystko było jak by odbiciem
samego mnie. Jak bym patrzył w lustro kropka w kropkę, plamka w plamkę.-Kim jesteś?- Zapytałem. Drugi Shadow zaśmiał się głosem podobnym do mnie, jednak było coś w nim hmm jak by martwego, nie miał w ogóle tonacji, po prostu jak by mówił robot. Spostrzegłem się, że tylko głos i martwe spojrzenie nas od siebie różni. To było dość dziwne, jak by zobaczyć siebie po śmierci, od razu przeszedł mi dreszcz po plecach.
Jestem zjawą, strażnikiem tego Lasu, jestem Tobą.
No teraz to już jest śmieszne, ja strażnikiem lasu tez mi coś.-Nie możesz być mną, nie ma dwóch mnie.- odpowiedziałem sarkastycznie – Powiedz lepiej, czemu jakiś koń wołał o pomoc i idę sobie.- mówiąc to, wolałem zachować pełną ostrożność na wypadek, jak by zjawa chciała mnie zaatakować.
Haha. Nie wyjdziesz stąd, to magiczny las. Myślisz, że czemu nikt
stąd nie wyszedł, bo się nie da. A ja nie potrzebuje niczyjej pomocy, tylko
twojej krwi. A ten koń, o którym mówisz, to tylko głos, który wabi głupców, aby
tu weszli i nigdy nie wyszli.
No to już lekka przesada. Koń, który pije krew, naprawdę
dziwny ten las. Pomyślałem, że zmienię się w wilka, może to odstraszy konia,
który uważa, że jest mną. Jednak nic się nie stało. Nigdy mi się to nie
przytrafiło, nawet z największym bólem mogłem używać swoich mocy.
Jestem tobą i pewnie zastanawiasz się, czemu nie możesz
używać mocy. Bo tu ich nie ma. To magiczny las. Nie wolno używać mocy z
zewnątrz.
Bez mocy nic nie zrobię, mogę jedynie wrócić do domu.-Skoro nie mogę używać mocy, to wrócę, skąd przyszedłem, jak tobie nic nie jest.
Haha mówiłem, że nikt stąd nigdy nie wyszedł jeszcze.
-Na pewno jest jakieś wyjście, jak się wejdzie, to się
wyjdzie.
Mogę ci dać moc pochodzącą z tego lasu, abyś przynajmniej
przeżył, na czas myślenia nad zagadką jednak ostrzegam, moc nie działa długo,
jest tymczasowa, później zaczniesz, słabnąc i umrzesz, zmieniając się w zjawę,
strażnika.
-A jak nie chce zostać strażnikiem?
Musisz zostać, innej opcji nie ma.
-Ciekawe, jaka to moc możesz mi powiedzieć?
Dam ci moc oczyszczenia i życia. Roślinność tutaj jest bardzo
toksyczna dla zwykłych śmiertelników, jednak la ciebie będę łaskawy i ci
podaruje ją. Nie każdy dostaje taką moc, przyjmij ją jako prezent ode mnie.
Super las, który nie ma wyjść a tylko wejście do tego
toksyczne rośliny czego chcieć więcej od życia. Moc trochę nieprzydatna nie da
się dzięki niej wyjść ani nic wymyślić, aczkolwiek mogę jeść wszystko i pić co
chcę, jeśli mam ochronę.-A co z wyjściem jakieś na pewno jest.
Owszem jest wyjście, ale musisz odgadnąć zagadkę.
-No to dawaj szybko, rozwiążę i sobie pójdę.
Módl się, aby ją szybko rozwiązać. Oto zagadka „Rolnik ma 1
łódkę. Musisz przewieść marchewkę, królika i wilka. Na raz może wziąć tylko
jedną rzecz. Królik nie może zostać sam z marchewką, bo ją zje, wilk nie może
zostać sam na sam z królikiem, bo również go zje. Jaka jest kolejność
przewozu?” Pamiętaj, że masz tylko jedną odpowiedź, źle odpowiesz, a już
zostaniesz tu na wieki przeklęty.
Hmm niby zagadka prosta, a jednak jedna odpowiedź nie wolno
się pomylić. Gdy chciałem o coś zapytać zjawy, już nie było. Postanowiłem
przejść się po lesie i pomyśleć nad zagadką oraz poszukać zjawy, aby jej
odpowiedzieć. Chodząc, mijałem grzyby, które świeciły na jasnoniebieski kolor,
to jest dopiero dziwne. Nigdy takich grzybów nie widziałem. Rosła również
roślina, gdzie myślałem z daleka, że to owad. Roślina była podobna do
nietoperza, małe czarne kwiaty przypominają twarz nietoperza. Naprawdę dziwny
ten las. Spotkałem również dużo dziwnych zwierząt, Nietypowego czarnego lisa.
Zrobiłem się trochę głodny po tej podróży, pomyślałem, że jak dostałem moc, to
nie mogę umrzeć, więc zjadłem dziwne owoce, wyglądają jak maliny, ale są
niebieskie. Czemu normalne rośliny muszą mieć dziwny kolor tutaj? Gdy zjadłem i
napiłem się z krystalicznego potoku o bardzo zimnej i orzeźwiającej wodzie,
poszedłem dalej w drogę w poszukiwaniu zjawy. Las wyglądał, jak by było w nim
inne życie, nieznane rośliny i nigdy nieodkryte zwierzęta. Nagle natchnęła mnie
myśl, że już może być późno, wydawałoby się, jak bym siedział tu już parę
godzin. W tym lesie jak by czas znikał. Szukałem zjawy, ale nigdzie jej nie
było. Pomyślałem, aby ją zawołać, wiem głupie, ale może zadziała.-Zjawo, dziwna zjawo co uważasz się za mnie, pokaż się.- I wtem nagle ukazała się przede mną zjawa.
Znasz już odpowiedź na zagadkę?
-Owszem. Najpierw zabiorę królika, ponieważ wilk nie zje
marchewki. Później zabiorę marchewkę i zostawi ją na drugim brzegu, jednak
zabiorę królika, aby marchewki nie zjadł. Wrócę na brzeg, odłożę królika i
zabiorę wilka, a później wrócę się znowu po królika, i wszyscy będą cali,
zdrowi i zadowoleni.
Bardzo dobrze nikt jeszcze nie odgadł tej zagadki, chodź za
mną, pokażę ci wyjście.
Pokuśtykałem za zjawą, cały czas myśląc o tym koniu, który
wołał o pomoc-Zjawo powiedz mi czy na pewno nie ma konia, który woła o pomoc? Wolę się upewnić, zanim stąd wyjdę.
Nie ma konia to głos, który jak wcześniej powiedziałem woła
głupców tutaj, ci, który pójdą za głosem i nie odkryją zagadki, nigdy stąd nie
wrócą.
To pocieszające, że nie ma konia w potrzebie, naprawdę dziwna
jest tu aura. Jak by moce inne jak by tu rządziła czarna magia. Gdy szedłem za zjawą,
oglądałem jeszcze roślinność, drzewa wyglądały na bardzo stare, ale jak by
tworzyły barierę między tym a tamtym światem. Dochodziliśmy do znanej okolicy,
gdzie wpadłem tutaj jednak nie widać, co jest za linią drzew dopiero zjawa,
musiała przekroczyć niewidzialny próg, który był pomiędzy dwoma drzewami.
Drzewa jak by przesunęły się na bok, a krzewy zabrały swoje gałęzie z kolcami,
abym mógł przejść. Gdy przeszedłem już do naszej rzeczywistości, oglądnąłem się
a krzewy i drzewa wróciły na swoje miejsce, oczywiście zjawy już nie było. Surm
od razu zerwał się ze swojego miejsca i okrążył mnie kilka razy, pewnie
sprawdzał, czy nic mi nie jest. Przysiadł mi na grzbiecie i stwierdził, że mnie
nie było raptem 10 min.-Och, naprawdę? A myślałem, że nie ma mnie 10 godzin. Widocznie las rzeczywiście jest magiczny i czas, który tu jest w minutach, tam jest w godzinach. Wygląda to, jak czarna magia powiązana ze źródłem życia, o którym słyszałem kiedyś od starego dziwaka, żyjącego bardzo daleko stąd.- Zapytałem jeszcze Surma czy nikogo nie było w pobliżu, abym czasem się nie natknął na niespodziewanych gości, który doniosą April. Raczej nikt mi nie uwierzy, że słyszałem głos, nie ma na to potwierdzenia, ale na szczęście Surm bacznie obserwował teren i nikogo, nie zauważył. Wolałem się oddalić od tego dziwnego miejsca, dość było wrażeń jak na jeden dzień. Najpierw pobiegłem w głąb lasu, aby na szybko sprawdzić, czy moc wróciła. Oczywiście teraz mogłem się zmienić w wilka. Po sprawdzeniu mocy pobiegłem zjeść jeszcze trawy i napić się wody ze strumyka, trzeba ochłonąć od tego wszystkiego.
<KONIEC>
Shadow otrzymuje 200SH
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz