15 sie 2019

Od Hope cd. Laisreana

Las Świetlików był dość ciekawym miejscem, jeśli znalazłeś dobre miejsce, mogłeś leżeć w cieniu cały dzień, a ja takie znalazłam. Między dwoma klonami leżałam na ziemi i skubałam powoli trawkę, czerpiąc garściami, z tego spokojnego dnia i co ważniejszego, cichego miejsca. Nowe stado zapowiadało się całkiem dobrze, przywódczyni i jej doradczyni były bardzo sympatyczne, tereny ładne i chociaż reszty członków jeszcze nie poznałam, było mi tu dobrze. Przynajmniej na razie. Położyłam łeb na trawie i westchnęłam. Nawet po tylu latach nie mogę zapomnieć o byciu drapieżnikiem, ostre pazury i zęby, gęste futro, skradanie się, wspinanie po drzewach… koń tego nie potrafi i jedyne, co mnie przekonuje do mojej postaci, to skrzydła. Tylko one dają mi jakąkolwiek satysfakcję z bycie roślinożercą, w końcu podbiłam niebiosa, ale jakim kosztem. Zamknęłam na chwilę oczy i pozwoliłam sobie usnąć na krótką chwilę. Obudził mnie szelest, ktoś się zbliżał. Znudzona faktem, że powinnam poznać nowe osoby, zmusiłam się do wstania, rozciągnęłam i zaczęłam jeść trawę. Dalej dziwnie smakowała i brakowało mi surowego mięsa, ale wiedziałam, że jako koń go nie tknę. Mimo wszystko żołądek nie był przystosowany do tego.
W końcu pojawił się przybysz. Był to ziemski koń, bułany w białe plamy o jasnej sierści. Wyglądał na miłego, spojrzałam na niego, a kiedy się odezwał…
O rany.
Patrzyłam na niego przez chwilę w osłupieniu, starając się ogarnąć sytuację. Czy on miał coś z językiem? Plątał mu się? Chyba nie chciałam znać prawdy, ale przecież nie mogłam się odwrócić, uderzyć go prostacko ogonem i odejść.
Owszem, mogłam.
- Cześć – odezwałam się wreszcie. - Hope – moja wypowiedź w porównaniu do niego wyglądała strasznie marnie, ale nie potrafiłem powiedzieć nic więcej; nie było potrzeby i dalej się zastanawiałam, czemu tak mówił, ale zapytanie się o to wprost było by niegrzeczne.
To co z tego.
- Pysk twój obcy zdaję mi się, czyś nowa w stadzie? - słuchając go, czułam się, jakbym była w innym świecie. Miałam ochotę się zaśmiać drwiąco, ale na moim pysku została obojętność. W końcu jako puma też miewałam dziwne sytuacje.
- Tak – przyznałam, miałam tylko nadzieje, że rozumiem o co się pyta. - A ty? - zapytałam i szykowałam się na kolejną, przedziwną wypowiedź.
- Owszem, me kopyta stąpają po tej ziemi pierwszy raz - pokiwałam głową i powoli zaczynałam się przyzwyczajać do jego dziwnej wymowy. Wtedy wpadła mi do głowy jedna myśl, dzięki której mogłam się dowiedzieć, czemu tak rozmawia.
- Jakie masz stanowisko?
- Trudzę się pisaniem wierszy, zatem w stadzie pełnię stanowisko poety.
I wszystko wyjaśnione.
Pokiwałam głową.
- Ja jestem wojownikiem - oznajmiłam spokojnie i powróciłam do jedzenia trawy.

<Laisrean? Wybacz jej myśli>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz