29 lip 2019

Wygnanie

Niestety żegnamy się dzisiaj z Mauer, która zostaje wygnana. Autorka klaczy nie napisała pierwszego opowiadania przez długi okres czasu mimo upomnienia od administratorek. Oczywiście jeżeli Mauer zdecyduje się do nas wrócić, z chęcią przyjmiemy ją, jeżeli napisze pierwsze opowiadanie i będzie aktywna.

~Mauer~
pełne imię Mauerienne (jedynie zagubiony brat tak się do niej zwracał)
Veradaine
31.12 | 2 lata | Klacz | Zastępca medyka | Jednorożec | misia555w

28 lip 2019

Od Shadowa cd. Phanthoma (do April)

Las Zguby - też mi coś. Właśnie tego chciałem się dowiedzieć najbardziej - co się tam kryje , że tak wszyscy się go boją. Jednak nie zastanawiałem się nad tym dość długo, teraz bardziej mnie interesowało, czemu Tom był w nocy w powietrzu. Dobrze, że Surm go zauważył i mnie ostrzegł, nie do pomyślenia co by było, jak by zobaczył mojego potwora, co mam w sobie, pewnie by się wystraszył i poszedł do April, aby jej powiedzieć, by mnie wygnała. Niestety muszę prawie co noc zmieniać się w niego, bo inaczej jestem bardzo nerwowy i bestia wychodzi niepohamowana, a nie umiem jej kontrolować, mimo iż się staram od bardzo dawna. Postanowiłem wrócić na polanę, czas się kończył, nie chce, aby stado się martwiło lub, co gorsza zadawali pytania. Gdy wstałem, większość stada już poszła zjeść świeżą trawę. Poszedłem do strumyka napić się pogrążony we własnych myślach. Ehh, czego Tom szukał w nocy? Nie dawała mi ta myśl spokoju. Może cierpi na bezsenność lub chce zostać strażnikiem i pilnuje terenu? Pogrążony w myślach nawet nie zauważyłem jak o mało co, nie stratowałem naszej Alfy.
-Och przepraszam, nie patrzyłem, gdzie idę- patrząc na April, widziałem, że też się przestraszyła, widocznie była również pogrążona w myślach. –Coś się stało? Problemy ze stadem?- zapytałem, jednak April pokręciła przecząco łbem.
– Może masz ochotę na spacer?- zapytałem, po czym ruszyłem przed siebie miałem już pewny plan, a może spacer pomoże April wrócić do rzeczywistości. Szliśmy w milczeniu, gdy zobaczyłem, że idziemy koło Lasu Zguby, no to zaczynamy.
- Powiesz mi może April, co to jest?- zapytałem pewny, że czegoś się dowiem.
- To jest Las zguby, radzę ci się tam nie wybierać, nikt jeszcze stamtąd żywy nie wrócił. – odpowiedziała April, ruszając dalej. Nie mogła mi tak uciec, musiałem się, jak najwięcej się dowiedzieć.
-A powiesz coś więcej mi o tym lesie ?- Zapytałem, czekając na nową dawkę informacji.
<April?>

26 lip 2019

Od Shadowa - Quest 1

Jak każdej nocy wstałem, aby pobiegać po lasach i sprawdzić teren. Oczywiście Surm jak zwykle mi towarzyszył. Oddaliłem się od stada i zamieniłem w wilka, aby mieć lepszy słuch i szybciej biegać. Dotarłem do gór, gdzie rośnie samotne drzewo i przystanąłem chwilę, aby odpocząć. Nagle zobaczyłem jakieś dziwne światło za górami. Zaniepokoiłem się, aby to coś nic nie zrobiło stadu, przecież każdy jest za nie odpowiedzialny, nie mogę ryzykować, że to dziwne coś zabije lub schwyta moich towarzyszy. Poszedłem sprawdzić co to za dziwne światło, aby później iść do April. Niech ona zadecyduje czy uciekamy, czy walczymy. Dobiegałem powoli do miejsca, gdzie znajdował się dziwny blask. Zmieniłem się w konia, aby nikt nie przestraszył się bestii, którą byłem. Surm przysiadł na pobliskim drzewie, nie odzywając się, aby tego czegoś nie przestraszyć. Gdy podszedłem bliżej, zobaczyłem, że to ognisko, a w koło siedzą ludzie, opowiadając sobie straszne historie. Do drzewa były przywiązane ich konie, które poczuły mój zapach i zaczęły rżeć, abym uciekał. Ludzie od razu spostrzegli, że coś jest nie tak, chwycili za broń i szli w moim kierunku. Widziałem lassa, więc jednak ci ludzi przyszli tu, aby schwytać dzikie konie dla swojej uciechy. Zacząłem biec, aby ostrzec April, że ludzie pojawili się na jej terenie i mogą złapać któregoś z naszych koni. Jednak jeden z ludzi wsiadł na swojego konia i puścił się galopem za mną. Surm zaczął mnie ostrzegać, gdzie są i jak blisko mnie biegną. Nie chciałem narażać stada, więc od razu galopowałem w inną stronę, aby nie odkryli naszej kryjówki. Ludzie zaczęli mnie otaczać, wyciągnęli lasso i zaczęli rzucać, jeden nawet zaplątał mi się o szyję. Bardzo mnie to zdenerwowało, więc niestety nie mogłem kontrolować bestii, która jest w środku mnie. Zmieniłem się w ogromnego wilka. Ludzie nie wiedząc, kim jestem, przystanęli na chwilę, coś do siebie krzycząc. Wyciągnęli miecze i lassa. Surm krążył wokół nas, a ja zacząłem się rzucać po kolei na ludzi. Nie chciałem ich skrzywdzić, ale moja druga natura nie mogła tego pojąć, a ja nie mogę nad nią panować, gdy wyjdzie na zewnątrz mnie. Uważając na konie, zacząłem strącać ludzi z siodeł, jednak gdy atakowałem jednego z nich, drugi chciał mnie zabić mieczem. Dzięki lepszemu słuchowi wiedziałem, że jest blisko. Surm obserwując wszystko z góry i będąc gotowy mi pomóc, szybko zszedł w dół i pazurami zaczął drapać człowieka po twarzy, a ja mogłem się zająć kolejnym napastnikiem, jednak ludzie, widząc, że sobie nie poradzą, zaczęli uciekać. Zacząłem biec za nimi, aby zobaczyć, czy nie chcą czasem zawrócić i pobiec za mną z myślą, że pokażę im teren, gdzie odpoczywają inne konie. Gdy oddalili się wystarczająco daleko, mogłem wrócić do stada, jednak i tak pogalopowałem okrężną drogą, aby czasem ci ludzi nie pobiegli za mną. Gdy wróciłem stado spało spokojnie. Obudziłem April, opowiedziałem jej wszystko, bardzo się zaniepokoiła tym, jednak to jej stado niech ona zdecyduje co dalej.
<Koniec>

Za napisanie questu Shadow otrzymuje 40 SH ^-^

25 lip 2019

Od Phanthoma cd. Shadowa

Nie powiem, trochę się zdziwiłem. Poleciałem za orłem, by mu się przypatrzeć, co takie ptaki robią w nocy, ale najwidoczniej moja postura go tylko wystraszyła. Chyba być musiał być źrebakiem, żeby go móc śledzić. Widok Shadowa mnie nieco zaskoczył, ponieważ nie wyglądał na kogoś, kto nie dawno spał i w jednej chwili musiał zerwać się ze snu, bo jego orzeł mógł mnie wziąć za wroga.
- Cześć, nie myślałem, że jesteś na kopytach – odezwałem się, składając skrzydła wzdłuż ciała. Shadow mi się przyjrzał.
- I vice versa – odparł. Przytaknąłem mu, rzeczywiście mógł mieć podobny powód, by nie spać, co ja.
- Racja – przez chwilę panowała między nami cisza, aż nie odezwał się jego orzeł.
- Tak w ogóle, to go chyba wystraszyłeś – przyznał po chwili. Spojrzałem na ptaka, który siedział na gałęzi i mi się przyglądał, chyba mając mi to za złe.
- Nic dziwnego. Poleciałem za nim z ciekawości – odpowiedziałem.
- Z ciekawości? - zapytał, a ja skinąłem głową. Konkretnie, to nie potrafiłem mu wyjaśnić, co chciałem zobaczyć. Widziałem jak pikował w dół, może miałem nadzieje zobaczyć, jak poluje? Albo co robią ptaki w czasie wolnym?
- A ty? Nie chce być wścibski, ale dość daleko się zapuściłeś – stwierdziłem, Shadow nie był tym poruszony.
- Chciałem się przejść, zwiedzić tereny - „w nocy” przeszło mi przez myśl, ale postanowiłem nie pytać. Gdybym miał albo mógł o czymś wiedzieć, dowiedziałbym się. A może mówił prawdę? W końcu w nocy niektóre krajobrazy są o wiele piękniejsze, niż za dnia. Zwykła polana może zamienić się w świetlistą i błyszczącą, kiedy pojawią się na niej świetliki, a woda odbija gwiazdy.
- Odradzałbym tylko Las Zguby – stwierdziłem, wiedząc, że do tego terenu nie został mu duży kawałek drogi. A może to właśnie do niego zmierzał? Nie moja sprawa.
- Jasne – przytaknął. Rozłożyłem skrzydła i nimi zamachnąłem. Pożegnawszy się z ogierem, poleciałem na polanę, na której się jakiś czas tego wylegiwałem. Miałem zamiar pójść spać, póki Głos się nie odzywa.

<Shadow?>

24 lip 2019

WAŻNE INFORMACJE!

Podczas przerwy technicznej zostały wprowadzone zmiany min. w formularzu i regulaminie, dlatego prosimy aby każdy zapoznał się w zakładce regulamin z podpunktem 6 w dziale "Ogólne".
Od teraz w formularzu pojawił się podpunkt "Inne" który nie jest obowiązkowy, jednak jeśli ktokolwiek ma potrzebę użycia jego, proszę o nadesłanie informacji które zostaną wklejone do formularza postaci do Alicja153 lub Pink Lady na howrse.
Jeżeli w przeciągu całego tygodnia nie zostanie nadesłane opowiadanie, ostatniego dnia (tj. niedziela) do godz. 18.00 będą wysyłane przypomnienia na howrse do osób zalegających.
Zostały wprowadzone nowe rangi i nowy system zdobywania wyższych stanowisk.
Pojawiły się nowe zakładki, takie jak: Towarzysze, Questy oraz Bank. Bardzo prosimy o zapoznanie się z nimi.
Prace nad terenami nieco się przedłużyły, dlatego na obecną chwilę zakładka "Tereny" będzie niedostępna przez pewien czas.
Zakładki z postaciami zostały przeniesione na prawą stronę bloga i rozbite na Klacze, Ogiery, Źrebaki oraz NPC.
Na koniec serdecznie zapraszam do wypełnienia ankiety do której odnośnik znajdziecie po prawej stronie bloga pod tablicą.

~ Administracja Silver Moon

23 lip 2019

Od April CD Vanitasa

Skinęłam głową i również zabrałam się do jedzenia. Jedliśmy w ciszy, jednak co chwilę dało się słyszeć w oddali śpiew ptaków. Był wieczór, więc powoli zaczynało się już ściemniać. Słońce zaczęło zachodzić, by ustąpić miejsca księżycowi. Wtedy też uznałam, że pożegnam się z ogierem i udam się na polanę, aby się położyć. Gdy dotarłam do Lazurowej Polanki, wygodnie ułożyłam się na trawie i zaczęłam wpatrywać w księżyc, który pojawił się na niebie. Widoczne było również wiele gwiazd, które świeciły o wiele jaśniej niż zazwyczaj, sprawiając, że ta noc wydawała mi się jedną z najpiękniejszych. Wpatrując się w niebo, po chwili zamknęłam oczy i zasnęłam, otulona blaskiem księżyca.
Gdy się obudziłam, udałam się na polanę, aby się napoić i zjeść. Potem zdecydowałam się na krótki spacer i wtedy spostrzegłam Vanitasa, który jak zazwyczaj, zbierał zioła. Uśmiechnęłam się na jego widok i zaczęłam mówić:
-No i któż by pomyślał, że znowu się spotkamy. Poznałeś już może kogoś nowego?
Ogier odwzajemnił mój uśmiech i oznajmił mi, że spotkał już dzisiaj Phanthoma. Niezmiernie ucieszył mnie fakt, że w końcu Vanitas miał szansę porozmawiać z kimś innym niż ze mną. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i nawet udaliśmy się na krótki spacer, ale po pewnym czasie ogier oznajmił, że wróci już do pracy. Skinęłam głową, pożegnaliśmy się i powoli się oddaliłam. Idąc, nie patrzyłam gdzie stawiam kopyta i nagle, moją nogę przeszył przeraźliwy ból. Czułam, jakby coś dosłownie zaczęło rozrywać mi kończynę. Wydałam z siebie głośny dźwięk, wołając o pomoc i spojrzałam w dół. Moja noga była uwięziona w jakiejś dziwnej, metalowej pułapce z ostrymi szpikulcami, które właśnie wżynały się w moją skórę. Takie... "coś", z pewnością nie wzięło się tu znikąd i zapewne zostało tu umieszczone przez ludzi. Próbowałam uwolnić się z tej pułapki drugim kopytem, lecz ból był tak silny, że myślałam, że zaraz zemdleję. Na szczęście po paru minutach udało mi się wyswobodzić nogę. Strasznie bolało i gdy próbowałam iść, kulałam. Przed moimi oczami zaczęły pojawiać się mroczki, a całkiem spora, szkarłatna plama na trawie utwierdziła mnie w przekonaniu, że straciłam dużo krwi. Byłam zbyt osłabiona, aby uleczyć się sama, więc zdecydowałam się poszukać pomocy gdzieś indziej. Czułam, że w każdej chwili mogę zemdleć. Stawiałam powolne kroki, starając się nie obciążyć rannej nogi. W pewnym momencie spostrzegłam znaną mi jaskinię. Był to schowek Vanitasa, więc miałam nadzieję, że ogier był w pobliżu i udzieli mi pomocy. Ostrożnie weszłam do jaskini i wtedy go spostrzegłam: kładł na ziemi jakieś rośliny, nie zwracając na mnie uwagi. Po chwili jednak odwrócił się i spojrzał w moją stronę. Jego wzrok prawie natychmiast powędrował w kierunku mojej rany i wyglądał, jakby chciał się odezwać, lecz nagle zobaczyłam przed sobą ciemność i upadłam na ziemię.
Zemdlałam.
<Vanitas?>

21 lip 2019

Od Shadowa CD Phanthoma

Czekałem, aż wszyscy zasną. Dobrze, że nie potrzebuje dużo snu, jeszcze poszedłem do strumyka, aby ugasić pragnienie i wróciłem pod drzewo, gdzie odpoczywał Surm, aby też się położyć. Obudziłem się, wstałem i oglądnąłem się. Wszyscy jeszcze spali, więc podszedłem cicho do strumyka, gdzie się napiłem. Rozejrzałem się jeszcze raz i gdy upewniłem się, że wszyscy śpią, galopem popędziłem byle dalej od nich i w biegu zamieniłem się w ogromnego wilka. Surm wiedząc, co będę robił, od razu poszybował w górę, aby oglądać czy nikt się nie zbliża. Nikt nie może poznać tej tajemnicy, ponieważ zaczęłyby się pytania, Jak to? Kim jesteś? Ehh, męczące. Pobiegłem szybko przed siebie, znowu przed oczy wrócił mi obraz przeszłości. Ludzie, chcący zabrać dzikie konie na swoje widowiska, zaczaili się na nas wieczorem, źrebaki zaczęły uciekać, a klacze zaczęły ich szukać. Niestety trawa była sucha i człowiek podpalił nasze tereny. Wszędzie krzyki, płacze. Niestety nie mogłem uratować wszystkich a moi pobratymcy? Ehh, niektórzy złapani, a niektórzy zginęli w pożarze. Przyspieszyłem i biegłem jak szalony, biegłem tak oślepiony przeszłością, że nawet nie zauważyłem, kiedy dobiegłem na górzyste tereny. Zwolniłem i zacząłem wspinać się na szczyt gór, a na jednym z nich rosło dziwnie samotne drzewo. Przysiadłem obok drzewa i oglądnąłem się, tereny były piękne wszystko widać, aż chciałoby się przebiec każdy teren, aby podziwiać piękno. Widząc, że księżyc wysoko wisi nad łbem, zawyłem raz, drugi, ehh jak ja to lubię. Gdy chwilę posiedziałem i uspokoiłem tętno, ruszyłem w drogę powrotną, aby stado nie zauważyło, że mnie nie ma. Dobiegłem do Lasu Zguby, chciałbym się tam wybrać i zobaczyć co tam jest, jednak nie mam już na to tej nocy czasu, więc ruszyłem dalej do lasu pełnego świetlików, przystanąłem i chlipałem wodę, a świetliki krążyły koło mnie. Nagle usłyszałem, że ktoś leci, ale było to za duże na Surma. Wtedy usłyszałem skrzek Surma i usłyszałem, jak schodzi ostro w dół. Zmieniłem się szybko w normalnego konia i zacząłem galopować pomiędzy drzewami. Surm doleciał za mną i nagle pokazał się Tom.

<Phantom?> 

Od Phanthoma cd. Vanitasa

Nareszcie. Mogłem się z kimś przejść, spędzić czas, bez zbędnego gadania, po prostu mieć towarzystwo do codziennej rutyny i się nie przejmować niezręcznym pytaniem, które by padło w nieoczekiwanym momencie. Także nie miałem zamiaru się odzywać, przynajmniej na początku, chciałem się rozkoszować tą ciszą i myślą, że nie jestem sam, w końcu jako zwierze stadne, mam czasem ochotę pobyć z kimś, a to, że nie chce mówić, to inna sprawa. Może i rzeczywiście kogoś by zainteresowała moja historia, w której od małego zabijałem i byłem uczony nienawiści i zemsty, ale jak bym wtedy wyszedł z oczach innych? W końcu nie zawsze przemiana się udaje, być może pewnego dnia wróci stary Phathom, wyzwie ich wszystkich i powie „dowiedzenia”, udając się w nieznane, tylko po to, by odnaleźć kogoś ze swoich. Tak swoją drogę… ciekawe gdzie oni się podziali.
Idź ich poszukaj.
Nawet gdybym ich znalazł, nie przyjęliby mnie.
Chyba, że byś przyniósł czyjś łeb.
Albo stoczył walkę.
Czy to nie ekscytujące?
Nie odpowiedziałem Głosowi, wróciłem do rzeczywistości, w której znajdowaliśmy się na Ostoi Dmuchawców. Nie miałem pojęcia ile czasu minęło w tej przyjemnej ciszy, ale poczułem się głodny. Nim się odezwałem, zrobił to mój brzuch. Vanitas rozumiejąc sytuację przystanął i oboje zaczęliśmy skubać trawę. To było cudowne, jak można się porozumieć bez słów. Nagle na moim nosie usiadł biały motyl, uniosłem łeb i przyglądałem mu się chwilę, aż nie zaczął poruszać swymi haczykowatymi nóżkami po moich nozdrzach. Nie wytrzymałem i kichnąłem, przy okazji zwalając motyla oraz płosząc jego towarzyszy, którzy siedzieli na mleczach. Przez chwilę obserwowałem, jak zmieniając miejsce.
- Czasem są strasznie natarczywe – mój głos w tej ciszy wydał się taki odległy, że przez chwilę się zastanawiałem, czy to on, czy może Głos.
- Po prostu się nas nie boją – odpowiedział Vanitas, przytaknąłem mu. Kiedy dalej się pożywialiśmy trawą, poczułem, jak motyle mnie obsiadły. Ogier przede mną uniósł łeb i spojrzał na mnie z delikatnym rozbawieniem na twarzy. Uniosłem głowę i poruszyłem skrzydłami, rozpraszając owady.
- Czy ja im wyglądam na kwiatek? - zapytałem bardziej samego siebie, machnąłem łbem, gdy jeden z nich usiadł na moich uchu. Po chwili zobaczyłem, jak część z nich siada także na Vanitasie. - Teraz nie tylko mnie będą męczyć – stwierdziłem.

<Vanitas?>
Trochę pomysłu nie miałam

19 lip 2019

Od Vanitasa CD Phanthoma

Spostrzegłem przed sobą nieznanego ogiera, w tym samym momencie, w którym on zauważył mnie. Wiedziałem, że teraz nie było wymówek. Kojarzyłem tego pegaza, widywałem go nie raz na terenach stada, ale nigdy nie było jakoś okazji, aby zagadać. Przez dłuższą chwilę niezręcznie wpatrywaliśmy się w siebie, po czym cicho chrząknąłem, dochodząc do wniosku, iż trzeba zacząć jakoś rozmowę.
- Hej, ty także należysz do Silver Moon, prawda? - spytałem o podstawową rzecz. Skinął głową.
- Owszem, ciebie też często tu widuję - odparł - Jednak wciąż nieznane jest mi twe imię - dodał.
- Tak samo jak i mnie twoje - mruknąłem - Jestem Vanitas, medyk tego stada. - przedstawiłem się.
- Phanthom - odpowiedział krótko - Nie pełnię póki co żadnego ważniejszego stanowiska.
Skinąłem głową. Już po chwili zapadła między nami niezręczna cisza. Nie byłem z tego powodu zły, a i ogierowi to raczej nie przeszkadzało. Jego wyraz pyska sprawiał, iż wydawał mi się obojętny na wszystkie tematy. Mimo to, nie sprawiał wrażenia wrednego, a wręcz przeciwnie. Wydawał się przyjazny, ale po prostu skryty. Doceniałem to, sam w końcu nie lubię dużo gadać.
- Jesteś tu dłużej ode mnie, czyż nie? - zapytałem.
- Nie specjalnie długo - odparł Phanthom. I znowu wokół nas ucichły wszelkie dźwięki. Uwielbiam, kiedy tak się dzieje. Słyszę wtedy tylko własne myśli.
- Będę szczery, widzę, że ani ty, ani ja nie mamy ochoty na większe rozmowy. Przejdźmy się po prostu dla pogłębienia relacji - wyrzuciłem z siebie, znudzony zaistniałą sytuacją. Chciałem go poznać, ale i nie zamierzałem wypytywać go o cokolwiek. To irytujące.
- Pasuje mi - odpowiedział wdzięcznie i krótko. Ruszyliśmy spokojnie przed siebie. Nie miałem zbyt wiele zajęć do roboty, to też taki spacer był ciekawą odskocznią od codziennego życia. Jedyne, czym się teraz zajmowałem, to zbieraniem roślin leczniczych. Zacząłem się zastanawiać, czy konie nie spoglądają na mnie jak na istotę uzależnioną od ziół. Z jednej strony mnie to nie obchodziło, z innej wydawało zabawne. Spojrzałem z ukosa na Phanthoma. Ogier szedł spokojnie, obserwując okolice. Wciąż nie miałem ochoty na rozmowy, bo i jakoś tematów zbytnio w głowie nie miałem. Wątpię, aby był zainteresowany medycyną, a jedynie w tej kwestii potrafię się rozgadać. O historię pytać też nie zamierzałem, bo to bez sensu. A taka cisza i po prostu świadomość czyjegoś towarzystwa mi wystarczała.


<Phanthom?>
Mnie nic nie zrazi,  Vanitaska raczej też :D

Od Phanthoma cd. Shadowa

Możliwe, że się dogadamy. Obydwoje byliśmy skryci i nie mieliśmy ochoty rozmawiać o przeszłości. No i nie mieliśmy ochoty odpowiadać szczerze na pytania Aviany, więc wiedziałem, że jeśli któregoś z nas zmęczy czyjeś rozgadane towarzystwo, a mimo wszystko będziemy chcieli spędzić z kimś czas, mamy się do kogo zwrócić. 
A co? Ja ci nie pasuje?
Ty mnie już znudziłeś.
Bo się obrażę.
Wróciliśmy na polanę, kiedy zapadł zmrok.
- Jeżeli chcesz, jutro pokażę ci resztę terenów, chyba, że ktoś mnie wyprzedzi - powiedziałem, jednocześnie przerywając cisze między nami, która swoją drogą, wcale nie była męcząca. Ogier skinął głową, po czym się rozstaliśmy. Shadow poszedł w swoją stronę, a ja ruszyłem nad pobliski wodospad. Tam ugasiłem pragnienie i chwilę poleżałem na trawie, rozkoszując się ciszą, delikatnym wiaterkiem, muskającym moją grzywę oraz cudnym zapachem różnych kwiatów, których była tu masa. Przyjemnie wdychało mi się świeże nocne powietrze i oglądało rozgwieżdżone niebo. Nareszcie spokój. 
Ty się nim tak nie ciesz.
Sam byś z niego skorzystał, zamiast mi ciągle marudził.
Głos w głowie popsuł całą atmosferę, tak jak to robił zawsze. Podniosłem się na równe kopyta, rozłożyłem skrzydła, machnąłem nimi dwa razy, po czym wziąłem rozbieg i wzbiłem się w powietrze. Od razu poczułem jak chłodna noc przeszywa moje ciało, co mnie jeszcze bardziej wybudziło. Leciałem przez chwilę nad taflą wody, kopytami zahaczając o ciecz, aż w końcu sięgnąłem nieba. Trwałem w tym locie kilka minut, czując, jak spokój na nowo ogarnia moje ciało, a Głos zniknął gdzieś w ciemnych zakamarkach mego umysłu. Nareszcie, tego mi brakowało. Marzyłem, by ta chwila trwała wiecznie. Kiedy leciałem wśród chmur, czułem się, jakby ziemskie sprawy mnie nie dotyczyły, tak samo jak reszta świata. Po tak długim czasie ciągłej walki w młodości, aktualny stan był dla mnie wybawieniem, gdy nagle został przerwany przez ptaka. Orzeł przede mną zakwilił i powędrował w dół. Zaciekawiony jego zajęciem, podleciałem nieco bliżej, aż rozpoznałem w nim orła Shadowa.

<Shadow? Ja mam nie odpisać? Pf>

Zastępca medyka, Mauer!

Powitajmy nową członkinię naszego stada, Mauer!

~Mauer~
pełne imię Mauerienne (jedynie zagubiony brat tak się do niej zwracał)
Veradaine
31.12 | 2 lata | Klacz | Zastępca medyka | Jednorożec | misia555w

18 lip 2019

Od Shadowa CD Phanthoma

Phanthom jest bardzo skrytym koniem. Hmm, może coś mu się przytrafiło w przeszłości? Każdy ma swoją przeszłość i tworzy przyszłość. Widzę, że lubi być samotny i nie jest bardzo rozmownym koniem, może jakoś się dogadamy. Gdy zadał pytanie, czy chcę się przespać, stwierdziłem, że nie jestem aż tak zmęczony, przecież wcześniej przed poznaniem April odpocząłem.
-Nie, dzięki, nie jestem zmęczony – odpowiedziałem Tomowi. – Widzę, że jesteś pegazem i pewnie dużo latasz i przyglądasz się ptakom? – Zapytałem, przyglądając się jego skrzydłom.
- Owszem latam, ale żadnym ptakom się nie przyglądam, bo odlatują, jak do nich podlecę. -Odpowiedział przyglądając się Surmowi – Myślę, że mam takie same skrzydła jak ptaki, ale nie wiem tego.
Zarżałem, a Surm przyleciał, siadając mi na grzbiecie. Tom bacznie się przyglądał jego skrzydłom, po czym rozłożył je i poleciał w górę, zataczając nade mną krąg. Od razu ruszyłem galopem przed siebie, chcąc poczuć wiatr w grzywie. Surm wzniósł się w górę, lecąc nade mną, a Tom dołączył do niego. Po chwili widząc dziwny las, zatrzymałem się, Tom dołączył do mnie, a Surm siadł na drzewie jak zawsze, bacznie się przyglądając.
- Co to za las? Taki tajemniczy, wiele w nim mroku. – Zapytałem Toma, bardzo intensywnie przyglądając się drzewom w lesie.
- To Las Zguby, Aviana trochę mówiła podobno, stamtąd nikt nie wraca.
Od razu się zaciekawiłem tym lasem.
- Aviana jest aż tak ciekawska? – Zapytałem Toma.
- Trochę za bardzo. Chce wiedzieć wszystko o wszystkich, szczególnie o przeszłości.- Zauważyłem zmianę, Tom schylił głowę, jak by nie był zadowolony z tego, kim był wcześniej, oraz zamknął oczy i zadrżał, jakby przypomniał sobie coś strasznego, ale nie będę pytał, kiedyś może powie coś o sobie sam.
- Też nie lubię mówić o swojej przeszłości. – Odpowiedziałem.
Zrobiło się już ciemniej i trzeba było wracać, mimo iż się nie bałem ciemności, gorzej by było, jak by ktoś poznał, co robię w nocy. Wróciliśmy równo kopyto w, kopyto w milczeniu z Tomem na polanę.

<, Phantom?> 
<Jak nie chcesz odpowiadać, to napisz do April na howrse >

Od Phanthoma cd. Shadowa

- Zobacz, April idzie z kimś nowym – zauważyła Aviana, z którą spędziłem ranek. W dalszym ciągu próbowała mnie zachęcić do opowiedzenia o sobie, ale kiedy uprzejmie dałem znać, że to jeszcze nie ten czas, dała spokój. Cieszyłem się, że nie była natarczywa, chybabym musiał wtedy pozwolić odpowiedzieć swej dawnej naturze, czego nie chciałem robić. Po co zrażać do siebie nowych towarzyszy?
Lepiej zbierać przyjaciół, by potem sobie z nich skorzystać, prawda?
To już nie w takim sensie.
Podeszliśmy do klaczy i nowego towarzysza. Był to dereszowaty ogier z ciemną grzywą i, co ciekawsze, jego towarzyszem był orzeł, który usiadł na pobliskim drzewie. Kiedy Aviana, jak to ona, zadawała pytania ogierowi, ja uważniej przyjrzałem się ptakowi. Teraz byłem w stu procentach pewny, że moje skrzydła, to kopia skrzydeł ów ptaków. Taka sama budowa i kształt piór, tylko inna wielkość i kolor. Może to się wydać śmieszne, ale nigdy nie mogłem zobaczyć tych ptaków z bliska, owszem, widziałem je gdy leciałem po niebie, ale one wtedy schodziły mi z drogi, może dlatego, że byłem większy?
- Długo podróżujesz? - usłyszałem pytanie klaczy. Odwróciłem głowę w ich strony i westchnąłem.
- Owszem – odpowiedział w dalszym ciągu spokojnie, chociaż wiedziałem, że pytania Aviany mogą być męczące, a tym bardziej po długiej podróży.
- Pewnie jesteś zmęczony – wtrąciłem się, nim klaczka zadała kolejne pytanie. - Czy wolałbyś obejrzeć trochę tereny? - dodałem. Ogier przytaknął łbem na drugą propozycję. - Oprowadzę cię i pokaże przyjemne miejsce na odpoczynek – powiedziałem. Obie klacze się zgodził, po czym poszły w swoim kierunku, a ja zaprowadziłem Shadowa na najbliższą polanę. Opowiadałem mu krótko o górach Erith i melodyjnej polanie, po czym przystanęliśmy blisko Ostoi Dmuchawców.
- Cicho tu – zauważył ogier.
- Jeżeli chcesz się przespać, nie krępuj się. Kiedy ja dołączyłem, odpocząłem pod tamtym drzewem, pierwszy raz wstałem tak bardzo wypoczęty – powiedziałem szczerze. Byłem pewien, że to przez panującą wokół ciszę oraz fakt, że położyłem się na miękkim mchu, który zamiast sypkiego piachu, który wbijał się wszędzie za czasów mej wędrówki, był niczym puszysta chmurka. - I nie zraź się do Aviany, lubi pytać o wiele rzeczy – dodałem.
Pamiętasz, co się stało z tą młodą siwą klaczką, która o wszystko wypytywała?
Nic. Po prostu zniknęła.
Myślisz, że to normalne? Nie u nas.

<Shadow?>
jak coś te po lewej dialogi to głos w myślach

17 lip 2019

Od Vanitasa CD April

Bez większego wahania odpowiedziałem na zadane przez klacz pytanie.
 - Owszem, nazbierałem sporą ilość podstawowych ziół, w razie jakiś nieprzyjemnych wypadków – mruknąłem. Klacz skinęła głową, lekko się uśmiechając.
 - Bardzo mnie cieszy, że udało ci się tak szybko zaaklimatyzować w naszym stadzie – odezwała się. Też mnie to radowało, aczkolwiek prócz April nie spotkałem jeszcze żadnego konia. Nic dziwnego, skoro cały czas wpatrywałem się w ziemię, szukając nowych okazów ziół medycznych. Parsknąłem sam na siebie.  Powinienem zwracać większą uwagę na otoczenie. Nie wiadomo, kiedy jakieś diabelstwo mnie zaatakuje.  Skarciłem się i obiecałem sobie bardziej się pilnować.
 - Ile stado tak poza tym liczy koni? – zapytałem.
 - Wliczając nas, piątka. Jest jeszcze moja doradczyni i dwójka ogierów – oświadczyła. Szybko to przeanalizowałem. Nie jest nas wielu, ale jak na początki istnienia tego tabunu, jest dobrze.
 - Mam nadzieję, że stado nie ma zbyt wielu wrogów – powiedziałem, rozmyślając, co by się stało, gdyby na te tereny napadły istoty ze złymi zamiarami.
- Jak na razie jest ich brak, ale nigdy nie ma pewności, czy ktoś nie kręci się w pobliżu – odparła.  Westchnąłem lekko, ta odpowiedź nie zadowalała mnie w pełni. Rozumiałem jednak powagę sytuacji.
- Cóż, w razie co, zawsze można liczyć na moją pomoc medyczną – odezwałem się, wbijając spojrzenie we własne kopyta, ubrudzone błotem. Wstyd tak się prezentować przed przywódczynią. Zacząłem wycierać brązową maź o trawę.
- Niezmiernie miło mi to słyszeć! – ucieszyła się April. Doceniałem to, że szanuję i wierzy w moje możliwości. Wiedziałem, że przy każdej możliwej okazji, muszę udowodnić, że nigdy nie zawiodę – Podziwiam twoje zaangażowanie we własny zawód – dodała, podwyższając mi tym ego. Skinąłem w podzięce łbem. Jako, iż skończyły nam się tematy do rozmów, byliśmy zmuszeni rozdzielić się na jakiś czas. Idąc w drogę powrotną ku mojej niewielkiej jaskini,  rozmyślałem nad tym, jakie muszą być pozostałe konie. Przy okazji pochwyciłem w zęby kilka roślinek i doniosłem je do mojego obecnego magazynu. Spędziłem tam większość dnia, a dopiero na wieczór udałem się coś zjeść. Na swej drodze napotkałem April. Znów zdziwiło mnie, że nie spotkałem jeszcze kogoś innego.
 - Zaskakujące, natrafiam tylko na ciebie – mruknąłem rozbawiony. Klacz zaśmiała się.
 - Chętnie cię komuś przedstawię –  odparła.
 - Dziękuję, ale na razie chciałbym tylko zjeść. Zawsze potem można kogoś poznać – stwierdziłem.

April?

Od Shadowa CD April (do Aviany/Phanthoma)

Gdy April powiedziała, że jest przywódczynią stada, zacząłem intensywnie myśleć. Jak klacz może być przywódcą stada? Przecież to duża odpowiedzialność, przywódcą powinien być ktoś silny i na pewno nie klacz. April intensywnie przyglądała mi się swoimi ciemnymi oczami. Widziałem w jej posturze przygotowanie do ucieczki. Hmmm, może się mnie bała?
- Jestem tutaj na chwilę, myślałem o tym, żeby ruszyć dalej w swoją stronę. Nie widziałem stada od dłuższego czasu- zauważyłem, że oczy klaczy robią się coraz smutniejsze – Dobrze mogę dołączyć do stada. – April od razu się rozpromieniła, może nie będzie aż tak złą alfą.
- Bardzo się cieszę, na razie jest nas w stadzie 5; 2 klacze oraz 3 ogiery – uśmiech klaczy zrobił się smutniejszy, aczkolwiek głowę dalej trzymała wysoko.
- Dołączę, ale jest jeden warunek, mój przyjaciel Surm dołączy ze mną.- Słysząc to Surm, siadł mi na grzbiecie, dzięki Bogu uważając, aby swoimi pazurami nie zranić mojej skóry. April odskoczyła nagle do tyłu, gdy ptak głośno zaskrzeczał. – Nie musisz się go bać, to przyjazny orzeł. Zawsze lata nade mną i sprawdza otoczenie - Uśmiechnąłem się do klaczy, na co ona odwzajemniła uśmiech.
- Bardzo się cieszę, że do nas dołączysz, może przedstawię ci resztę koni- Po czym klacz odwróciła się i ruszyła w stronę polany. Idąc za nią , oglądałem piękne lasy i łąki. Doszliśmy do dużej polany, gdzie konie skubały trawę, a jeden ogier szukał czegoś,  wyglądał jakby zgubił coś ważnego.
- Ten ogier to Vanitas- powiedziała April, wskazując łbem na owego konia- jest naszym medykiem i zbiera zioła lecznicze -  Ogier zbyt zajęty popatrzył tylko na mnie i wrócił znowu do szukania ziół. Podeszła do nas klacz i ogier.
- Hej jestem Aviana, jestem kuzynką April i pomagam jej przy stadzie - odpowiedziała klacz z promiennym uśmiechem.
- A ja jestem Phanthom.
- Witam, jestem Shadow, a ten orzeł co lata to Surm- od razu łby koni powędrowały w niebo, gdzie Surm zataczał koła i usiadł na drzewie z głośnym skrzekiem.
- Skąd jesteś?- zapytała Aviana, lustrując mnie od stóp do głów, jakbym był na grzbiecie brudny.
- Jestem z bardzo daleka. – Myślę, że tyle im narazie wystarczy, nie muszą wiedzieć kim jestem i jaki jestem, to nie byłby dobry początek nowej znajomości, jakby od razu poznali całą moją historię.
< Aviana, Phantom?> 

16 lip 2019

Od Phanthoma cd. Aviany (do Vanitasa)

Aviana była bardzo miłą klaczką, chociaż równie tak samo rozgadaną. Nie przeszkadzało mi to, dzięki temu nie musiałem nic mówić, a między nami nie panowała cisza, idealnie. 
A co? Cisza ci przeszkadza? Taka cisza przed burzą?
Wrócił. Sądziłem, że pozbyłem się tego natarczywego głosu w głowie, kiedy opuściłem tereny poprzedniego stada, ale najwidoczniej nic do niego nie docierało. Znowu dał o sobie znać i czułem, że życie w nowym miejscu nie będzie tak proste, jak mogłoby mi się to wydawać. 
Twoje życie nigdy nie było proste, nie pamiętasz?
Zamknij się.
Znowu musiałem się pilnować. Nigdy nie zapomnę, kiedy podczas zmiany mych nastawień do panującego rządu, pojawił się Głos. Nie miałem pojęcia czym był, moim sumieniem? Ofiarami? A może miałem w sobie drugiego Phanthoma? To by się wiązało z rozdwojeniem jaźni, a nigdy mi się nie przytrafiło zrobienie czegoś w innej osobowości. W takim razie jak wytłumaczyć Głos?
Szukaj, a i tak nie znajdziesz.
- Phanthom? - z zamysłu wyrwał mnie głos klaczy. Spojrzałem na April, stojącą naprzeciwko mnie. - Wyglądałeś, jakby się coś stało – stwierdziła. Zamrugałem kilka razy, by dojść do rzeczywistości.
- Jestem zmęczony – oznajmiłem, na co samica pokiwała głową i także poszła się położyć. Znalazłem miękkie miejsce na mchu przy skale i zasnąłem.

(…)

Spałem długo, kiedy otworzyłem oczy, słońce wisiało wysoko na niebie, a drzewo rosnącego obok mnie, ochraniało mnie przed promieniami. Wstałem i się rozciągnąłem. Dzień zapowiadał się spokojnie, byłem sam na polanie, najwidoczniej klacze musiały zawędrować na śniadanie, mimo to nie postanowiłem ich szukać. Potrzebowałem chwilę ciszy, by oswoić się z nowym miejscem. Mimo wszystko nie dochodziła do mnie jeszcze myśl, że to koniec mojej wędrówki. 
Chyba śnisz, nigdzie nie zaznasz spokoju.
Tutaj go odnajdę.
Przestań bujać w obłokach, prędzej czy później zatęsknisz.
Za czym?
Za przeszłością.
Pomachałem głową. Chociaż słyszałem głos, nie potrafiłem go określić. Tak jakby mój umysł mówił słowa, ale bez tonu i dźwięku. Nie potrafiłem nawet określić, czy to męski, czy damski głos. To było denerwujące, niestety nic nie mogłem z tym zrobić, dlatego ruszyłem przed siebie, z głową zwieszoną w dół. Szukałem dobrej koniczyny, aż znalazłem ją w lesie. Panowała w nim cisza, nie licząc ćwierkotu ptaków i szumu wiatru. Gdzieś niedaleko po prawej płynął strumyk, a po lewej kicał zając. A przede mną… uniosłem łeb. Przede mną stał koń ziemski, nieznajomy mi ogier. Przełknąłem zieleninę i uważnie mu się przyjrzałem. 

<Vanitas?>
mam nadzieje, że nie zrazi was jego psychika i napisy po lewej stronie

15 lip 2019

Od April CD Shadowa

Dzisiejszy dzień zapowiadał się na spokojny. Właśnie przebywałam na Lazurowej Polance, delektując się piękną pogodą i śpiewem ptaków, gdy nagle poczułam na swoim grzbiecie krople wody. Deszcz? Spojrzałam się w górę. Co prawda słońce świeciło, ale rzeczywiście z chmur zaczęły lecieć niewielkie krople. Wstałam i skierowałam się w stronę lasu. Gdy spojrzałam się w górę, coś przemknęło zaraz nad drzewami. Wyglądało na jakiegoś dużego ptaka, być może jastrzębia albo orła? Zdecydowałam, że narazie nie będę się tym przejmować i ruszyłam dalej. Deszcz się wzmocnił i z kilku kropel zrobiła się ogromna nawałnica. Byłam już praktycznie cała przemoczona, gdy znalazłam jaskinię, w której się schowałam. Położyłam się na ziemi i spokojnie czekałam, aż ładna pogoda wróci. Wpatrywałam się w krople, a dźwięk deszczu uderzającego o ziemię sprawił, że moje oczy powoli zaczęły się zamykać i odpłynęłam do krainy snów.
Powoli otworzyłam oczy. Rozejrzałam się zdezorientowana, ale już po chwili przypomniało mi się, jak trafiłam do jaskini. Z zadowoleniem odkryłam, że deszcz już minął i słońce znowu zaczęło świecić. Uśmiechnęłam się sama do siebie i wyszłam ze swojego schronienia. Postanowiłam udać się nad jezioro Gai. Szłam powoli, nie spiesząc się, gdy nagle moją uwagę przykuły ślady łap odbite w błocie. Wilki? Śladów było bardzo dużo, więc naszła mnie myśl, że mogła być to wataha. Wzdrygnęłam się na samą myśl. Obecność wilków na terenie stada nie mogła przynieść niczego oprócz kłopotów, a nie chciałam, aby którykolwiek z koni został ranny. Lekko zaniepokojona tym faktem ruszyłam w dalszą drogę i w końcu dotarłam do swojego celu. Podbiegłam do jeziora i rozejrzałam się dookoła. Po chwili schyliłam głowę i napiłam się wody. Zaczęłam również skubać trawę otaczającą jezioro, gdy nagle usłyszałam głośny skrzek. W błyskawicznym tempie poderwałam łeb do góry i odwróciłam się w stronę dźwięku. Wtem spostrzegłam orła siedzącego na jednej z gałęzi, a zza drzew wyłonił się ogier. Nie wyglądał, jakby chciał zrobić mi krzywdę, więc postanowiłam zachowywać się przyjaźnie. 
-Kim jesteś? - zapytałam.
Ogier spojrzał się na mnie nieufnie, a orzeł poruszył się niespokojnie. Po chwili jednak nieznajomy zabrał głos:
-Nazywam się Shadow. Ty jesteś... ?
-April - powiedziałam, uśmiechając się. - Jestem przywódcą stada zamieszkującego te tereny, Silver Moon. Może byłbyś zainteresowany dołączeniem do nas?
<Shadow?>

Od April CD Vanitasa

Po oprowadzeniu ogiera po terenach pożegnałam się z nim i oboje udaliśmy się w swoje strony. Z racji tego, że nie miałam nic do roboty, postanowiłam znaleźć Avianę, aby móc z nią porozmawiać. Po niecałej godzinie szukania jej już miałam zamiar się poddać, ale w końcu ją znalazłam, gdy dotarłam do Lasu Świetlików. Siedziała przy niewielkim stawie i wpatrywała się w taflę wody.
-Aviana! - krzyknęłam do niej, chcąc zwrócić jej uwagę.
Owa klacz zdezorientowana zwróciła głowę w moim kierunku i gdy tylko mnie zobaczyła, na jej twarzy wykwitł ogromny uśmiech. Również się uśmiechnęłam i podbiegłam do klaczy, po czym usadowiłam się zaraz obok niej. Spędziłyśmy razem parę godzin, rozmawiając i śmiejąc się. W pewnym momencie poczułam głód i oznajmiłam Avianie, że idę nad Jezioro Gai. Ona natomiast powiedziała mi, że ma parę rzeczy do załatwienia, więc również będzie się zbierać. Pożegnałyśmy się i pobiegłam nad jezioro. Gdy dotarłam na miejsce, napiłam się wody i zaczęłam spożywać trawę. Po chwili poczułam na sobie czyjś wzrok i usłyszałam kroki. Przestałam jeść i rozejrzałam się, a mój wzrok padł na sylwetce znajomego ogiera. Vanitas zbliżył się do mnie i rozpoczęliśmy krótką rozmowę o stadzie. Co prawda powiedział mi, że jeszcze nie zdążył nikogo poznać, ale niesamowicie ucieszył mnie fakt, że tereny stada przypadły mu do gustu. Stwierdził również, że odnalazł się już w stadzie, co sprawiło, że odetchnęłam z ulgą. Jednak następne słowa towarzyszącego mi konia lekko mnie zaskoczyły:
-Tak poza tym, czy stanowisko przywódcy cię męczy? Wydajesz się bardzo młoda, a już masz własne stado.
Zaśmiałam się lekko i po krótkim zastanowieniu odpowiedziałam:
-Masz rację, bycie przywódcą nie jest szczególnie łatwą rzeczą, ale narazie wszystko idzie bardzo pomyślnie i nie czuję się w żaden sposób obciążona. W stadzie jest nas mało, więc póki co nie mamy żadnych problemów. Ponadto mam swoją zaufaną doradczynię, która z pewnością pomoże mi w każdej trudnej sytuacji.
Vanitas przytaknął. Zaczęliśmy jeść trawę w ciszy, gdy nagle przypomniało mi się o jaskini, którą ogier chciał wykorzystać jako swój schowek na rośliny lecznicze.
-Hej, a tak w ogóle - postanowiłam wznowić rozmowę. Ogier przestał jeść, podniósł głowę i spojrzał się na mnie pytająco - Udało ci się już zrobić jakiś pożytek z tej jaskini, o którą wcześniej mnie pytałeś? - uśmiechnęłam się, czekając na jego odpowiedź.
<Vanitas?>

13 lip 2019

Od April CD Aviany

Musiałam przyznać, że pytanie mojej kuzynki mnie zaskoczyło. Zamyśliłam się i po chwili odpowiedziałam:
-Nie sądzę, żebym miała ideał. Poza tym narazie kompletnie nie myślę o takich rzeczach i uważam, że póki co dobrze daję sobie radę bez partnera. Kiedyś przyjdzie na to czas.
-Skoro tak uważasz - odpowiedziała Aviana, nie do końca przekonana moją odpowiedzią. 
Uśmiechnęłam się do niej ciepło i zasugerowałam krótki spacer na rozprostowanie kończyn. Klacz zgodziła się i zaczęłyśmy iść. Nasza krótka wycieczka przebiegała bardzo spokojnie do pewnego momentu. Rozmawiałyśmy się, śmiałyśmy i żartowałyśmy, gdy nagle uśmiech znikł z mojego pyska i stanęłam w miejscu. Aviana również przystanęła i spojrzała na mnie zdezorientowana.
-Hej, wszystko w porządku? - spytała, a w jej głosie wyczułam zmartwienie i troskę. 
Wtedy usłyszałam szum liści i bardzo ciche odgłosy łap stąpających po ziemi. Dosłownie parę chwil później do tych dźwięków dołączyło również ciche warczenie. Byłam w stu procentach pewna, że mamy do czynienia z wilkiem, więc zaalarmowana zaczęłam się cofać. Skinęłam głową na klacz, która patrzyła się na mnie zmieszana, nie mając pojęcia o co mi chodzi.
-Chodź, za mną! - powiedziałam i zaczęłam biec.
Skierowałam się w stronę jaskini, znajdującej się parę metrów dalej. Słyszałam, że Aviana biegnie zaraz za mną. Gdy wpadłyśmy do jaskini, schowałyśmy się za jedną ze ścian. Moja kuzynka zasypała mnie wtedy masą pytań dotyczących mojego zachowania, lecz szybko ją uciszyłam i wskazałam na wejście do naszego schronienia. Przed jaskinią stał wilk. Jego sierść była czarna jak smoła, a ciemne oczy rozglądały się wokół. Był sporych rozmiarów, a z jego pyska sączyła się piana, co zapewne wskazywało na to, że zwierzę cierpi na wściekliznę. Wilk warczał gardłowo i węszył naokoło. Pewnie już wcześniej wyczuł nasz zapach i podążał za nim. Na szczęście po chwili przestał węszyć i poszedł dalej. Odetchnęłam z ulgą i odwróciłam się do Aviany.
-Było blisko, prawda? - powiedziałam, a klacz przytaknęła.
-Dobrze, że poszedł, nie wiadomo, czym mógłby nas zarazić - stwierdziła Aviana - Myślisz, że możemy już iść?
Pokręciłam głową. 
-Nie sądzę. Ten wilk może być nadal gdzieś blisko, lepiej żebyśmy chwilę poczekały, zanim wyjdziemy - odparłam. 
<Aviana? xD Kompletnie skończyły mi się pomysły i wyszło takie coś >

12 lip 2019

Od Aviany CD April

Delikatne promyki słońca przyjemnie ogrzewały moją skórę, co spowodowało nad wyraz przyjemną dla mnie pobudkę. Ziewnęłam tylko i rozprostowałam leniwie wszystkie kości, orientując się po chwili, że April wciąż drzemała sobie tuż obok mnie. Delikatnie uśmiechnęłam się pod nosem na widok spokojnie oddychającej klaczy i postanowiłam nie wstawać, aby przypadkiem jej nie obudzić.
Po kilku minutach zaczynałam odczuwać znudzenie i miałam szczerą ochotę już wstać, jednak wciąż nie miałam serca by to zrobić. Westchnęłam więc tylko ciężko i położyłam się wygodnie. Wzięłam głęboki wdech, skupiając się dokładnie na ptaku który skakał z gałązki na gałązkę, niedaleko nas. Moje ciało przeszedł delikatny dreszcz, jakby odrobina prądu właśnie przepłynęła mi szybko w żyłach, a ja już po chwili obserwowałam swoje ciało z drzewa na którym jeszcze niedawno był skupiony mój wzrok. Zaczęłam trzepotać małymi skrzydełkami ptaszka w którego ciało się wkradłam i wzbiłam się w powietrze. Szybowałam wśród chmur, a chłodny wiatr, przyjemnie muskał moje piórka. Latanie było jednym z moich ulubionych zajęć, ale nigdy nie mogłam zostawać w ciele ptaka zbyt długo. Bałam się, że jeżeli zostanę choć odrobinę dłużej, zbyt bardzo pokocham to uczucie i już nie będę chciała wrócić, a wtedy nawet April nie będzie w stanie przywrócić mnie na ziemię.
Nim postanowiłam wrócić do swojego ciała, zrobiłam jeszcze kilka okrążeń wokół miejsca gdzie przebywałyśmy, aby upewnić się, że nie ma tu żadnych nieproszonych gości. Gdy mogłam ze spokojem opuścić podniebny świat, wylądowałam spokojnie na jednym z drzew i napięłam wszystkie mięśnie, a przyjemny prąd ponownie zawitał w moich żyłach.
Zamrugałam kilka razy będąc już w swoim ciele, a moje oczy z mlecznej bieli wróciły do normalnego koloru. Gdy wróciła mi ostrość spostrzegłam się, że tuż przede mną siedziała nachylona klacz, dokładnie mi się przyglądając. Wystraszona odskoczyłam do tyłu, wywracając się niezdarnie, co wywołało u starszej tylko śmiech.
- Hej, wystraszyłaś mnie! Myślałam, że jeszcze śpisz! - rzuciłam otrzepując się z wszystkiego co zdążyło osiąść się na mojej skórze.
- Spałam, ale już się obudziłam. Powiedz mi, jak ty to robisz?
- Ale co?
- Przejmujesz kontrolę nad innym zwierzęciem, to przerażające kiedy twoje oczy stają się takie całe białe... Zupełnie jakbyś była martwa... - April wykrzywiła dziwnie twarz, potrząsając zaraz głową na boki. - To naprawdę okropne.
- Okropne czy nie, sprawdziłam już okolicę i wszystko jest w porządku. Pora coś zjeść! - wyrzuciłam radośnie z szerokim uśmiechem. - A właśnie...tak się zastanawiałam ostatnio... Zawsze uczono nas, że przywódca stada powinien mieć partnera który będzie go wspierał i razem z nim rządził. Ty nie masz nikogo... ekhem, droga April, jaki jest twój ideał ogiera? - zapytałam szczerząc się jak głupi do sera. Sama nie wiedziałam skąd pojawiło się u mnie takie pytanie, jednak skoro już padło, dobrze byłoby usłyszeć odpowiedź. Klacz wyglądała na wyraźnie zaskoczoną i zmieszaną, biła się z myślami i dopiero po chwili zaczęła mówić.

< April~? Nie miałam pojęcia co mogę napisać więc postanowiłam w końcu jakoś użyć tych swoich mocy i wykorzystać je jako deskę ratunku c: >

Od Aviany CD Phanthoma

Gdy dotarliśmy nad jezioro Gai, postanowiliśmy ugasić swoje pragnienie. Ogier w spokoju i ciszy zaczął pić chłodną wodę, a ja przystanęłam za nim, obserwując go uważnie. W mojej głowie wciąż tańczyły ze sobą pytania na temat jego osoby i tego przez co musiał przechodzić wcześniej. Urodziłam się i wychowałam w stadzie, dlatego nigdy nie miałam okazji zasmakować typowo dzikiego życia. Szukać dzień za dniem nowego miejsca na wypoczynek, aby zaraz po tym wyruszyć w dalszą drogę. Martwić się o wszystko co mogłoby zaatakować i w najgorszym wypadku zabić, czy zabrać do niewoli i torturować do końca dni... Nie wiem jak to jest, nawet nie wiem czy ogier od zawsze żył bez stada. Jednak byłam pewna tego, że musiał dłużej lub krócej wędrować sam, nim dotarł do tego miejsca. Pragnęłam szczerze z serca aby ogier czuł się tutaj bezpieczny i akceptowany, by mógł widzieć w nas rodzinę.
Powolnym krokiem zbliżyłam się do Phanthoma i usiadłam w pobliżu, tak aby mógł mieć mnie w zasięgu wzroku. Uniosłam delikatnie łeb do góry i przymknęłam oczy.
- Wiesz... Naprawdę cieszę się, że postanowiłeś do nas dołączyć. Niesamowicie martwiłam się czy April da sobie radę ze stadem, nawet nie było gwarancji, że ktokolwiek do nas dołączy. A jednak jesteś tutaj i bez większego zawahania zgodziłeś się. Chcę abyś wiedział, że to naprawdę dla nas wiele znaczy, dla mnie. Widziałam jak April była szczęśliwa gdy Ciebie przyprowadziła. - przerwałam, przenosząc już otwarte oczy na ogiera. Dopiero w tym momencie zorientowałam się, że wpatrywał się we mnie w ciszy. Uśmiechnęłam się tylko łagodnie w odpowiedzi. - Dziękuję ci Phanthom. - zaraz po wypowiedzeniu ostatnich słów podniosłam się pośpiesznie i wzięłam głęboki wdech, czując jak nabieram sił. - No nic, chodźmy już. Zaczyna robić się ciemno, nie chcę żeby April się o nas jeszcze martwiła. - od razu ruszyłam wtedy w stronę głównej polany, gdzie najprawdopodobniej przebywała obecnie klacz. Ogier ruszył zaraz za mną, a ja pogrążona w myślach, wbiłam swój wzrok w dal, nie uważając zbytnio już na drogę. W tym momencie byłam szczęśliwa i pełna nadziei.
Po kilku dłuższych minutach dotarliśmy w końcu na polanę, gdzie ujrzałam z daleka April. Podbiegłam do niej radośnie i przywitałam się z nią. Nie czekałam długo, kiedy i Phanthom podszedł do nas, a ja tylko oznajmiłam, że idę już spać i pożegnałam się z nimi, udając się do swojej jaskini.

< Phanthom? Albo April? >

Od Vanitasa CD April


W tym momencie mocno zainteresowałem się nowym terytorium. Oczywiście nie jestem samobójcą, to też nie miałbym zamiaru tam wchodzić. Musiałem oprzeć się pewnej pokusie. W głowie myślałem tylko o tym, czy nie znajdują się tam rzadko spotykane rośliny medyczne. Patrząc jednak na to z innego punkty, jeśli ten las niósł ze sobą tylko zgubę, nie będzie tam nic, co doprowadzi do szczęścia.
 - To jedyne takie miejsce, z kategorii zakazanych? – zapytałem, odwracając wzrok i kierując go na klacz.
 - Owszem, dlatego też znajduję się najdalej od reszty. – wytłumaczyła, spoglądając na Las Zguby. Zdawało mi się, iż zadrżała. Nie dziwię się, od tego miejsca czuć było mroczną aurę. Mnie samemu, ciarki przechodziły po grzbiecie. April potrząsnęła lekko łbem, wychodząc z zamyśleń.
 - Obeszliśmy całą północną Seranię. Właściwie to tylko na niej znajdują się tereny naszego stada. Południowa część to całkowite pustkowie, na które z reguły konie się nie zapuszczają – odezwała się. Wykonałem głową gest, świadczący o tym, że wszystko zrozumiałem. Klacz uśmiechnęła się do mnie ciepło, więc odpowiedziałem jej w ten sam sposób, tylko delikatniej.
 - W takim razie, skoro już znasz cały obszar, możesz poczuć się pełnoprawnym członkiem  Silver Moon! Jest nas na razie mało, ale to tylko kwestia czasu, nim będzie nas więcej – stwierdziła. Dostrzegłem w jej oczach iskierkę nadziei. Widać było, jak bardzo zależy jej dla dobru stada. Warto mieć za tak zwaną Alfę kogoś, kto w pełni poświęca się swojemu tabunowi. Skinąłem lekko łbem.
 - Czy biorąc pod uwagę fakt, że jesteś przywódcą, powinienem zwracać się do ciebie w bardziej formalny sposób? – zapytałem spokojnie.
 - Nie – zaśmiała się – Wystarczy imię – dodała. Zapadła między nami długa cisza, więc w końcu pożegnaliśmy się krótko i każdy rozszedł się w swoją stronę. Idąc przed siebie, zwalniałem na 
każdym terenie i w myślach odszukiwałem jego nazwę. Korzystając z możliwej okazji nazbierałem 
w pysk kilka sztuk Alpinii Galgant, które świetnie działają na bóle żołądka, a jednocześnie potrafią 
też rozbudzić apetyt. Doszedłem do Lazurowej Polany i odnalazłem niewielką jaskinię, w której to zostawiłem rośliny. Do samego wieczora biegałem od lasów do swojego punktu medycznego, robiąc sobie spory i przydatny zapas. Po tym zajęciu udałem się nad Jezioro Gai, gdzie dostrzegłem przywódczynie spożywającą trawę. Przystanąłem na moment, zastanawiając się, czy powinienem podejść i rozpocząć jakąś krótką rozmowę, bądź chociaż się przywitać. Wziąłem krótki wdech i przystanąłem przy klaczy. Spojrzała na mnie życzliwie, co sprawiło, że się rozluźniłem.
 - I jak póki co czujesz się w stadzie? – zagadnęła przyjaźnie – Poznałeś już kogoś?
 - Na razie nie – odparłem, chyląc się i gryząc trochę trawy. – Cóż, miałem inne zajęcia – dodałem. 
April tylko uśmiechnęła się lekko i dokończyła posiłek. Sam nie jadłem specjalnie wiele, gdyż po trzymaniu w pysku tylu roślin, czułem się, jakbym je wszystkie zjadł, a nie tylko  przenosił.
 - Bardzo podobają mi się tereny – odezwałem się, by podtrzymać rozmowę na sensownym torze.
 - Niezmiernie mnie to cieszy – odparła – Mam nadzieję, że się tu odnajdziesz.
 - Już się odnalazłem – sam się lekko zaśmiałem. – Tak poza tym, czy  stanowisko przywódcy cię męczy? Wydajesz się bardzo młoda, a już masz własne stado – mruknąłem, dzieląc się swoimi spostrzeżeniami.
<April?>