8 lip 2019

Od Vanitasa

Schyliłem się i delikatnie chwyciłem zębami łodygę rośliny. Wyrwałem kwiat z ziemi i uniosłem łeb do góry. Veratrum Album jest rzadko spotykany, a jego zastosowania mogą być mi przydatne w tym momencie. Co prawda drażni skórę, ale też miejscowo znieczula. Za pomocą telekinezy wtarłem kwiat w przednią nogę, którą ledwo co przed chwilą otarłem o ciernie porastające moją drogę. Cały czas karciłem się w duchu za moją chwilę nieuwagi. Poczułem nieprzyjemne swędzenie na skórze. Jednak w połączeniu z moją zdolnością uzdrawiania i leczniczymi właściwościami rośliny szybko zagoiłem ranę. Pomachałem chwilę kopytem, w celu upewnienia się, czy wszystko jest dobrze. W pełni zdrowy mogłem ruszyć dalej. Wędrówka po nieznanych terenach była o tyle intrygująca, że na każdym kroku znajdowałem nowe gatunki flory. Niektóre ukazywały się moim oczom pierwszy raz. A moja ciekawska natura nie pozwoliła mi przejść obok nich obojętnie. Także, w tej chwili, po prawie roku podróży moja wiedza wzbogaciła się o prawie sto nowych gatunków flory leczniczej. W poprzednim stadzie szkoliłem się u głównego medyka, dzięki czemu miałem dobry start. Teraz jednak cel mojej wędrówki nie był jasny. Na razie zmierzałem przed siebie z nadzieją na odkrycie kolejnych roślin. Uważnie rozglądałem się, aż nagle spostrzegłem niewielką polanę porośniętą mniszkami lekarskimi. Zmrużyłem oczy, widząc jasną, dużą plamę pomiędzy drzewami. Sam przesunąłem się w bok i skryłem za wysokim dębem. Dopiero wtedy obraz przede mną się wyostrzył, a ja zrozumiałem, że nieopodal mnie stoi inny koń. Szybko przeanalizowałem sytuację i doszedłem do wniosku, iż najlepiej będzie podejść i zacząć rozmowę. Zawsze mogę dowiedzieć się czegoś ciekawego i przydatnego. Nie chcąc wystraszyć nieznajomego, powoli wyszedłem z ukrycia i zmierzyłem w jego kierunku. Gdy tylko obrócił łeb w moją stronę, pojąłem, że to klacz. A więc mam do czynienia z damą, co nie sprawia, iż nic mi tu nie grozi.
- Witaj – zacząłem kulturalnie, jak mnie matka wychowała. – Wiesz może, co to za tereny? – spytałem, szczerze zaintrygowany. Akurat na tym obszarze rosło najwięcej przydatnych gatunków roślin leczniczych.
- To terytorium należy do stada Silver Moon, którego to jestem przywódczynią – odezwała się.
- Stado? – powtórzyłem cicho. Nie spodziewałem się spotkać żadnej społeczności końskiej, odkąd opuściłem rodzinne strony. Spojrzałem spokojnie na klacz, czekając na dalsze wyjaśnienia.
- Owszem, stado. – potwierdziła – Zostało ono dosyć niedawno założone – dodała. To dosyć ciekawa sytuacja. Ostatni rok wędrówki zaczął mnie wykańczać, a osiedlenie się w jednym miejscu brzmiało kusząco. Poza tym jest tu tyle niespotykanych roślin, że będę miała zajęcie na długi czas.
- W takim oto razie, mógłbym dołączyć do tego stada? – spytałem, a pysk klaczy się lekko rozpromienił. Miła reakcja.
- Ależ oczywiście! – powiedziała – Tak w ogóle, nazywam się April – dodała.
- Vanitas – odparłem. – Mogłabyś mi pokazać trochę terenów? – zadałem pytanie. Wydawało mi się to ważną kwestią, gdyż dobrze jest umieć się orientować na danym terenie. Choć z reguły nie jestem dość gadatliwy, musiałem się teraz przełamać i podowiadywać kilku rzeczy.
- Jasne – odpowiedziała. – Pamiętaj, że zawsze możesz pytać o co chcesz.
Cóż. Skorzystam z tej możliwości. Na razie powoli podążam za klaczą. Wydaje mi się, że jest w moim wieku. A już ma stado na głowie. Osobiście podziwiam, sam nie podjąłbym się takiego zajęcia.
- Jest tu jakiś głębszy podział na hierarchię? – pytam.
- Prócz Przywódcy i jego doradcy, jest kilka podstawowych stanowisk. Nie musisz jednak podejmować się czegoś, jeśli nie chcesz. Istnieje opcja bycia zwykłym członkiem i w każdej chwili będziesz mógł podjąć się jakiegoś zawodu – wytłumaczyła.
- A jest może Medyk?
- Obecnie w stadzie nie, ale mamy do wyboru takie stanowisko.
- W takim razie, chciałbym się go podjąć – oznajmiłem – Mam wiedzę, zdolności i predyspozycję do pełnienia tego miejsca w hierarchii, jeśli nie stanowi to problemu.
- Oczywiście, że nie. Bardzo przydasz nam się w stadzie. Na razie, razem z tobą jest nas czterech, ale nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć w przyszłości – rzuciła. Skinąłem łbem. Doszliśmy do pewnego miejsca, które April przedstawiła mi jako Las Świetlików. Od razu po wejściu między drzewa, dostrzegłem pełno przydatnych roślin leczniczych. Miejsce samo w sobie było ładne.
- Hej, mam pytanie. – zatrzymałem się. Klacz także stanęła i spojrzała na mnie przyjaźnie.
- Słucham.
- Widziałem między Lazurową Polaną a tym lasem, niewielki pagórek, obrośniętego drzewami, a wewnątrz którego znajdowała się niewielka jaskinia. Mógłbym na obecny czas zająć to miejsce jako schowek na zioła i rośliny lecznice? Jeśli ktokolwiek się kiedyś zrani i będzie potrzebować pomocy, łatwo tam trafi, a jednocześnie to, co się tam dzieje, nie jest widoczne z oddali, więc miałby spokój i prywatność – wytłumaczyłem. Przywódczyni zamyśliła się na chwilę, po czym skinęła głowa.
- Myślę, że to dobry pomysł. – odparła – Z pewnością w przyszłości, w razie większej ilości koni ułatwi to sprawę.
- Dziękuje – aż sam lekko się uśmiechnąłem. Wizja trzymania zebranych roślin w jednym miejscu ekscytowała mnie – Co dalej znajduje się na naszym planie zwiedzania? – zapytałem.

<April?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz