23 lip 2019

Od April CD Vanitasa

Skinęłam głową i również zabrałam się do jedzenia. Jedliśmy w ciszy, jednak co chwilę dało się słyszeć w oddali śpiew ptaków. Był wieczór, więc powoli zaczynało się już ściemniać. Słońce zaczęło zachodzić, by ustąpić miejsca księżycowi. Wtedy też uznałam, że pożegnam się z ogierem i udam się na polanę, aby się położyć. Gdy dotarłam do Lazurowej Polanki, wygodnie ułożyłam się na trawie i zaczęłam wpatrywać w księżyc, który pojawił się na niebie. Widoczne było również wiele gwiazd, które świeciły o wiele jaśniej niż zazwyczaj, sprawiając, że ta noc wydawała mi się jedną z najpiękniejszych. Wpatrując się w niebo, po chwili zamknęłam oczy i zasnęłam, otulona blaskiem księżyca.
Gdy się obudziłam, udałam się na polanę, aby się napoić i zjeść. Potem zdecydowałam się na krótki spacer i wtedy spostrzegłam Vanitasa, który jak zazwyczaj, zbierał zioła. Uśmiechnęłam się na jego widok i zaczęłam mówić:
-No i któż by pomyślał, że znowu się spotkamy. Poznałeś już może kogoś nowego?
Ogier odwzajemnił mój uśmiech i oznajmił mi, że spotkał już dzisiaj Phanthoma. Niezmiernie ucieszył mnie fakt, że w końcu Vanitas miał szansę porozmawiać z kimś innym niż ze mną. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i nawet udaliśmy się na krótki spacer, ale po pewnym czasie ogier oznajmił, że wróci już do pracy. Skinęłam głową, pożegnaliśmy się i powoli się oddaliłam. Idąc, nie patrzyłam gdzie stawiam kopyta i nagle, moją nogę przeszył przeraźliwy ból. Czułam, jakby coś dosłownie zaczęło rozrywać mi kończynę. Wydałam z siebie głośny dźwięk, wołając o pomoc i spojrzałam w dół. Moja noga była uwięziona w jakiejś dziwnej, metalowej pułapce z ostrymi szpikulcami, które właśnie wżynały się w moją skórę. Takie... "coś", z pewnością nie wzięło się tu znikąd i zapewne zostało tu umieszczone przez ludzi. Próbowałam uwolnić się z tej pułapki drugim kopytem, lecz ból był tak silny, że myślałam, że zaraz zemdleję. Na szczęście po paru minutach udało mi się wyswobodzić nogę. Strasznie bolało i gdy próbowałam iść, kulałam. Przed moimi oczami zaczęły pojawiać się mroczki, a całkiem spora, szkarłatna plama na trawie utwierdziła mnie w przekonaniu, że straciłam dużo krwi. Byłam zbyt osłabiona, aby uleczyć się sama, więc zdecydowałam się poszukać pomocy gdzieś indziej. Czułam, że w każdej chwili mogę zemdleć. Stawiałam powolne kroki, starając się nie obciążyć rannej nogi. W pewnym momencie spostrzegłam znaną mi jaskinię. Był to schowek Vanitasa, więc miałam nadzieję, że ogier był w pobliżu i udzieli mi pomocy. Ostrożnie weszłam do jaskini i wtedy go spostrzegłam: kładł na ziemi jakieś rośliny, nie zwracając na mnie uwagi. Po chwili jednak odwrócił się i spojrzał w moją stronę. Jego wzrok prawie natychmiast powędrował w kierunku mojej rany i wyglądał, jakby chciał się odezwać, lecz nagle zobaczyłam przed sobą ciemność i upadłam na ziemię.
Zemdlałam.
<Vanitas?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz