16 lip 2019

Od Phanthoma cd. Aviany (do Vanitasa)

Aviana była bardzo miłą klaczką, chociaż równie tak samo rozgadaną. Nie przeszkadzało mi to, dzięki temu nie musiałem nic mówić, a między nami nie panowała cisza, idealnie. 
A co? Cisza ci przeszkadza? Taka cisza przed burzą?
Wrócił. Sądziłem, że pozbyłem się tego natarczywego głosu w głowie, kiedy opuściłem tereny poprzedniego stada, ale najwidoczniej nic do niego nie docierało. Znowu dał o sobie znać i czułem, że życie w nowym miejscu nie będzie tak proste, jak mogłoby mi się to wydawać. 
Twoje życie nigdy nie było proste, nie pamiętasz?
Zamknij się.
Znowu musiałem się pilnować. Nigdy nie zapomnę, kiedy podczas zmiany mych nastawień do panującego rządu, pojawił się Głos. Nie miałem pojęcia czym był, moim sumieniem? Ofiarami? A może miałem w sobie drugiego Phanthoma? To by się wiązało z rozdwojeniem jaźni, a nigdy mi się nie przytrafiło zrobienie czegoś w innej osobowości. W takim razie jak wytłumaczyć Głos?
Szukaj, a i tak nie znajdziesz.
- Phanthom? - z zamysłu wyrwał mnie głos klaczy. Spojrzałem na April, stojącą naprzeciwko mnie. - Wyglądałeś, jakby się coś stało – stwierdziła. Zamrugałem kilka razy, by dojść do rzeczywistości.
- Jestem zmęczony – oznajmiłem, na co samica pokiwała głową i także poszła się położyć. Znalazłem miękkie miejsce na mchu przy skale i zasnąłem.

(…)

Spałem długo, kiedy otworzyłem oczy, słońce wisiało wysoko na niebie, a drzewo rosnącego obok mnie, ochraniało mnie przed promieniami. Wstałem i się rozciągnąłem. Dzień zapowiadał się spokojnie, byłem sam na polanie, najwidoczniej klacze musiały zawędrować na śniadanie, mimo to nie postanowiłem ich szukać. Potrzebowałem chwilę ciszy, by oswoić się z nowym miejscem. Mimo wszystko nie dochodziła do mnie jeszcze myśl, że to koniec mojej wędrówki. 
Chyba śnisz, nigdzie nie zaznasz spokoju.
Tutaj go odnajdę.
Przestań bujać w obłokach, prędzej czy później zatęsknisz.
Za czym?
Za przeszłością.
Pomachałem głową. Chociaż słyszałem głos, nie potrafiłem go określić. Tak jakby mój umysł mówił słowa, ale bez tonu i dźwięku. Nie potrafiłem nawet określić, czy to męski, czy damski głos. To było denerwujące, niestety nic nie mogłem z tym zrobić, dlatego ruszyłem przed siebie, z głową zwieszoną w dół. Szukałem dobrej koniczyny, aż znalazłem ją w lesie. Panowała w nim cisza, nie licząc ćwierkotu ptaków i szumu wiatru. Gdzieś niedaleko po prawej płynął strumyk, a po lewej kicał zając. A przede mną… uniosłem łeb. Przede mną stał koń ziemski, nieznajomy mi ogier. Przełknąłem zieleninę i uważnie mu się przyjrzałem. 

<Vanitas?>
mam nadzieje, że nie zrazi was jego psychika i napisy po lewej stronie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz