4 lip 2019

Od Phanthoma CD April

Zerknąłem na swoje kopyto, zdziwiony, że nie czułem bólu. Co ona zrobiła? Przez chwilę sądziłem, że tylko mi się wydaje, że jest lepiej i zaraz znowu da o sobie znać, ale gdy postąpiłem jeden krok przed siebie… noga była zdrowa. Spojrzałem na klacz dość zdziwiony jej umiejętnościami, ale delikatnie się uśmiechnąłem.
- Tak, lepiej, dziękuje – powiedziałem i kontynuowaliśmy wędrówkę. Teraz szło mi się o wiele lepiej, chociaż musiałem sobie dać chwilkę, by przyzwyczaić się do nagłej zmiany.
- Długo wędrujesz? - zapytała klacz, przerywając nagłą ciszę.
- Parę miesięcy – odparłem zgodnie z prawdą. Wtedy dotarliśmy do wyznaczonego celu, którym była polana. Zobaczyłem na niej kolejnego konia, pewnie kuzynkę April. Kiedy do niej podeszliśmy, samica wstała. Była to czarna klacz, z niebieskim kwiatem w grzywie oraz bladymi poziomymi znakami na szyi, niczym blizny po rozcięciu.
- Witaj – odezwała się łagodnie, uśmiechając się przy tym. Przywitałem się z nią.
- Aviano, to nowy członek, nazywa się Phanthom – przywódczyni mnie przedstawiła, a klacz przywitała się ze mną po imieniu.
- Skąd jesteś? - położyliśmy się na trawie i zaczęliśmy rozmawiać, chociaż w głębi duszy wolałem odpocząć.
- Z daleka – odpowiedziałem zdawkowo. - Jeśli to nie będzie problem, chciałbym się położyć – dodałem, Aviana pokiwała głową i się odsunęła, a April pokazała mi miejsce idealne do tego. Zaciszne, w cieniu i bezpieczne. Bez zwłoki się położyłem na trawie i zamknąłem oczy, sen przyszedł szybciej, niż myślałem.
Czasem śniłem, że byłem wilkiem, drapieżnikiem polującym na konie. Nie przeszkadzał mi ten sen, nie był nawet koszmarem, gdyż atakowałem tylko te konie, które przyczyniły się do zaginięcia mojej młodszej, kochanej siostrzyczki. Wiele razy śniłem, że ją odnalazłem, ale tak naprawdę miałem takie przeczucie; kiedy bym przekroczył granicę lasy, jaskini lub innego miejsca, znalazłbym ją, bo ona na mnie czekała, ale ja się zawsze budziłem. Raz zaszedłem na tyle daleko, by zobaczyć jej ciemne skrzydła. 
Teraz było podobnie, w wilczej postaci goniłem szkarłatnego jednorożca, kiedy ten zniknął. Zostałem sam w lesie, czułem się obserwowany i zagrożony, ale nic sen się rozwinął, obudziłem się. Konkretnie, to obudził mnie orzeszek, który spadł na moją głowę, kiedy wiewiórka nade mną, napchała do pyszczka więcej, niż mogła utrzymać. Podniosłem się, byłem wypoczęty, więc zacząłem w ciszy skubać trawę. 

<April? Albo Aviana, która chce?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz