27 sie 2019

Od Aviany CD April

Siedząc w kącie jaskini obserwowałam bacznie każdy ruch Vanitasa podczas kiedy sporządzał antidotum które miało mnie przywrócić do ciała w którym się urodziłam. "Czasami skutki uboczne są obecne" to zdanie chodziło mi po głowie i odbijało się od wszystkich możliwych stron nie chcąc zupełnie mnie opuścić. Skutki uboczne się zdarzają, ale tylko zdarzają, prawda? Nie wiadomo czy na mnie trafi pech i czy stanie mi się jakaś krzywda. W całej sytuacji jednak najbardziej martwiłam się o April, która aby ratować mnie zaryzykowała więcej niż pewnie jej się wydawało. Zapewne nawet nie do końca myślała co robi, nie przemyślała całej sytuacji dwa razy i dopiero po czasie dotrze do niej co tak naprawdę zrobiła. Bałam się i nie miałam zamiaru udawać, że jest inaczej.
Z samego rana kiedy tylko przywitały nas serdecznie ciepłe promienie słońca, wszyscy po kolei poczęli otwierać oczy i z lekkim zmęczeniem, ale też z wykrywalną radością odezwał się zaraz Vanitas który obwieścił krótko "Antidotum jest gotowe". Strach mieszał się z radością kiedy zbliżyłam się aby zażyć zaraz swoją porcję, a w brzuchu skręcało mnie ze stresu.
W podskokach zbliżyłam się do mojego zbawienia i spojrzałam ukradkiem na Vanitasa który wydawał się mieć coś powiedzieć, jednak w rezultacie nie odezwał się słowem więc nachylając się zaczęłam pić z małego garnczka tak zachłannie jak nigdy jeszcze dotąd nie przyszło mi pić czegokolwiek. Nie czułam tak naprawdę nic, ot co zwykła woda i tyle. Żadnych zmian czy poczucia większej władzy. Nawet nie czułam się orzeźwiona czy chociażby napojona, bo wciąż chciało mi się pić. Napój po prostu został przeze mnie wypity niczym powietrze które możemy udawać, że je jemy czy pijemy, ale wciąż pozostanie ono dla nas tylko zwykłym powietrzem które nie przyniesie żadnego ukojenia. 
"To na pewno działa?" zapytałam ćwierkając, co zaraz przetłumaczył reszcie Laisrean. April nabrała zmartwionego wyrazu twarzy, a Vanitas zamyślił się na chwilę. Nie wiedziałam do końca co mam robić więc tylko w ciszy czekałam, czując się z każdą chwilą coraz bardziej niezręcznie.
- Spróbuj wrócić do swojego ciała tak jak zawsze. Jeżeli się nie uda, wtedy będziemy mieli powód do zmartwień. - przytaknęłam na słowa ogiera który sporządził dla mnie antidotum i podreptałam szybko do swojego ciała które tak jak leżało wcześniej, leżało i teraz.
Nachyliłam się na sobą, a w moich żyłach przeszło znane mi tak dobrze uczucie prądu, które przyjemnie rozbudzało mnie i dziwnie relaksowało. Zamknęłam oczy i kiedy je otworzyłam zauważyłam od razu leżącego przede mną ptaszka w którego ciele przyszło mi spędzić ostatnie kilka długich godzin. Leżał najwidoczniej nieprzytomny, może już nawet martwy, jednak w duchu modliłam się aby druga opcja pozostała jedynie przypuszczeniem i niczym więcej. Nie chciałam być powodem dla którego niczego nieświadoma i bezbronna istotka która w życiu mi niczym nie zawiniła umarła tak po prostu przeze mnie. Po krótkiej chwili przypatrywania się jej dostrzegłam jak jej brzuszek delikatnie unosi się i upada, co oznaczało, że nic jej tak naprawdę nie jest. W moich oczach zaczęły zbierać się momentalnie łzy kiedy szczęśliwie mogłam znaleźć się ponownie w swoim ciele.
- April, ty również miałaś styczność z tą rośliną. Napij się proszę prędko. - nakazał Vanitas, a ucieszona na mój widok klacz zrobiła to bez przykładania do tego większej uwagi. Wypiła błyskawicznie napój i podbiegła do mnie rzucając się wprost na mnie.
- Udało się! - krzyknęłam już praktycznie płacząc jak małe dziecko. - Naprawdę się udało April!
- Tak się cieszę Avi, tak dobrze jest znowu słyszeć twój głos.
Na te słowa Vanitas cały się napiął i lekko zmrużył oczy przypatrując się nam. Nie mówił nic, ale po jego twarzy można było zauważyć, że coś było nie tak. W całej sytuacji ciężko jednak było mi na to skupić większą uwagę. Cieszyłam się, że wszystko wróciło do normy. 
- April, puść mnie już proszę. Chcę wstać i trochę rozruszać kości. Już chyba nawet zapomniałam jak się chodzi. - zaśmiałam się, a klacz tylko przytaknęła i dała mi trochę przestrzeni.
Ciężko i niezdarnie w końcu udało mi się wstać, ale czułam się co najmniej dziwnie. Brakowało mi skrzydeł i lekkości. Miałam wrażenie jakbym ważyła z tysiąc tony i nie była w stanie utrzymać się o własnych nogach, nie mówiąc nawet o chodzeniu. Brak jaki czułam po powrocie był wręcz nieopisywalny. Delikatność, uczucie bycia lekkim niczym piórko, możliwość wzbicia się w powietrze i czucie się naprawdę wolnym jak nigdy wcześniej. Brakować to mało powiedziane, ja wręcz musiałam wrócić do stanu poprzedniej lekkości. Moje ciało zaczęło mi wadzić, a cała radość z powrotu zaczęła stopniowo się ze mnie ulatniać. 
- Muszę wrócić... - wyrzęziłam pod nosem, nawet nie podnosząc głowy aby spojrzeć na konie obok mnie.
- Wrócić gdzie?
- Wrócić do bycia lekką. Muszę wrócić do bycia ptakiem. Ja muszę wzbić się w powietrze. Muszę. Ja muszę! - mówiłam jak opętana, próbując wbić się w powietrze skrzydłami których na obecną chwilę nawet nie posiadałam. - Muszę... Muszę wrócić...
- Aviana! Uspokój się! Nareszcie wróciłaś do bycia koniem. Za długo byłaś w ciele ptaka i dlatego chcesz wrócić. Sama mi kiedyś o tym mówiłaś, pamiętasz? Zbyt długie przebywanie w ciele ptaka może sprawić, że straci się zmysły i już nigdy nie będzie się chciało wrócić. Aviana, musisz o tym zapomnieć. Musisz zostać w ciele w którym się urodziłaś, nie wolno ci wrócić do bycia ptakiem. Nie po tym wszystkim. Rozumiesz? Zabraniam ci tego. 
"Ja muszę..." wyszeptałam już bardziej do siebie, a nogi same mi się rozjechały, co skończyło się dla mnie nieprzyjemnym upadkiem.
- April, mogę cię prosić na słówko? - wtrącił się nagle ogier, który przyglądał się nieustannie całej sytuacji z boku. Przywódczyni skinęła głową i ruszyła za nim, znikając mi po chwili z pola widzenia za wyjściem z jaskini. 
Po ich wyjściu gapiłam się już tylko w małego ptaszka który leżał wciąż na ziemi, spokojnie oddychając. Za niedługo się obudzi, wtedy znowu przejmę jego ciało. Jemu jest już wszystko jedno. Na pewno jest, nic się nie stanie jak znowu pożyczę jego ciało na troszkę.

< April? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz