15 sie 2019

Od Mauer CD Meary

Stałam chwilę z opuszczonym łbem, przyglądając się dwóm klaczom, połączonym w jednym ciele. Może i byłam młodsza, ale widziałam wiele podczas swojej podróży - lecz nigdy takiego przypadku. Nawet przez głowę mi nie przeszło, by określić je mianem wybryku natury, co pewnie nie raz słyszały. W końcu dlaczego były tutaj same, tak spragnione koni, które mogłyby je zaakceptować?
Klacze wstały. Zwróciłam uwagę na to, że mają wspaniale zsynchronizowane poruszanie się. Moją medyczną stronę duszy to bardzo zaintrygowało. Może to wcale nie był przypadek, że tak przyszły na świat? W głębi duszy niemal zawsze czułam, że nic nie dzieje się bez powodu.
– Jestem Meara, a to moja siostra Meriel – druga z klaczy posłała mi ledwo widoczny uśmiech. Może wizja znalezienia stada na stałe też ją nieco ożywiła? Obie wydawały mi się tak inne, tak różne od siebie. Miałam mocno zakorzenione poczucie zewnętrznego i wewnętrznego piękna, może dlatego klacze wydawały mi się intrygujące.
– Mauer. Miło mi was poznać – mimowolnie się uśmiechnęłam. – W drodze do stada mogę wam pokazać też trochę terenów. Sama dołączyłam niedawno i pewnie części nie będę pamiętać, ale jestem przekonana, że będziecie miały jeszcze niejedną okazję do zwiedzenia ich.
Jeśli będą chciały zostać, bo przecież nic nie jest pewne. Ale, patrząc na niektórych członków stada, zwłaszcza tych nowych - może nie będą czuły się tak bardzo odmienne. No, i na razie ja też byłam jedynym jednorożcem.
– Mauer, czy to stado jest duże?
– W tej chwili chyba ośmioro, po równo klaczy i ogierów. Znaczy, z wami, możemy mieć przewagę – uśmiechnęłam się z dumą. Szłyśmy wzdłuż jeziora, przy którym ledwie kilka dni temu spotkałam Vanitasa. Znałam więc dobrze drogę. Meriel prawie się nie odzywała. Ukradkiem spojrzałam na klacz i z niemałą radością spostrzegłam, że rozgląda się po okolicy. Jej siostra natomiast wydawała się być poruszona, czego pewnie nie była nawet w stanie ukrywać. Chciałam usłyszeć opowieść o ich podróży i wcześniejszym życiu, ale nigdy nie byłam ciekawska i miałam tylko jeden cel - zaprowadzić je do stada, w którym mogłyby poczuć się dobrze.
Stanęłam na skraju polany, na której zauważyłam April i Avianę. Ruszyłam do nich śmiało, po czym odwróciłam się do sióstr. Meara wyglądała, jakby chciała jednocześnie zrezygnować jak i pognać w stronę przywódczyni z radością. Meriel zauważyła to i nagle zrobiła krok, ponaglając siostrę.
Jak podejrzewałam, zostały ciepło przyjęte przez April i Avianę.
– Jeszcze jedno pytanie – April wyjaśniała pokrótce zasady panujące w stadzie, wspomniała o zakazanym Lesie. – Chcecie odrywać jakąś rolę w stadzie? Mauer jest na przykład drugim medykiem. Możecie oczywiście być zwykłymi członkami.
– Jest tu coś takiego jak piosenkarka? – Mearze zaświeciły się oczy. Głos miała ładny nawet jak mówiła. Ja miałam odwagę śpiewać tylko w samotności, słuchały mnie zazwyczaj tylko rośliny i małe zwierzęta w lesie.
– Pewnie! Mamy tutaj kilka artystycznych duszyczek – Aviana wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Meriel zdecydowała się zostać zwykłą członkinią.
Gdy już wszystko było jasne, klacze miały wreszcie czas na odpoczynek. Patrząc po nich, przeszły niemało i chyba go bardzo potrzebowały.
– Pewnie jesteście zmęczone. Tutaj możecie się odprężyć. Na wszystko będzie jeszcze czas, na spotkanie innych koni też. Teraz pewnie są pochłonięci swoimi zajęciami, ja też mogłabym do nich już wrócić i dać wam nieco odsapnąć – uśmiechnęłam się miło. Czasem zastanawiałam się, jakim cudem jestem w stanie tak dużo się uśmiechać. Żyję szybko przez bardzo krótkie miesiące.

(Meara/Meriel?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz