Chwila... Skąd wziął się tu ogień? Postanowiłam wyjść z jaskini, aby to sprawdzić. Kiedy już znalazłam się na zewnątrz, zamarłam w miejscu.
Cała łąka, niektóre drzewa i jaskinie stały w płomieniach. W jakiś sposób na naszych terenach musiał wzniecić się pożar. Uniosłam kopyto, zastanawiając się nad tą sytuacją. Dlaczego tak się stało?
Po chwili uświadomiłam sobie, że powinnam ratować resztę stada. Ruszyłam w kierunku innych jaskiń, jednak ku mojemu zdziwieniu, nigdzie nie zastałam żadnego konia. Każda jaskinia była pusta, po łące także nikt się nie szwędał.
Dopiero po zwiedzeniu wszystkich terenów zorientowałam się, że stado musiało zobaczyć ogień wcześniej i uciec. Wściekła kopnęłam leżący obok mnie patyk, a spod mojego kopyta poleciało parę iskier. Jak mogłam być taka głupia, aby im zaufać? Te konie nigdy mnie nie tolerowały, a i od mojej matki się odwrócili, kiedy dowiedzieli się, że jest w ciąży z samotnikiem z żywiołem ognia. Każdy członek naszego stada był zwykłym koniem ziemskim, nie posiadającym żadnych mocy. Nigdy nie mogłam zrozumieć, dlaczego już kiedy byłam źrebakiem każdy patrzył na mnie z nienawiścią, a moi rówieśnicy przez moje moce bali się ze mną bawić. Byłam intruzem w tym stadzie, nie powinnam była się w nim urodzić.
Zeskoczyłam ze skały i ruszyłam przed siebie cwałem. Chciałam jak najszybciej znaleźć się z dala od tych terenów i zapomnieć o stadzie, które zawsze wydawało mi się fałszywe, a dzisiaj to udowodniło. Musiałam znaleźć sobie nowy dom, lub po prostu zostać samotniczką...
Bo czy gdziekolwiek znajdzie się miejsce dla kogoś takiego jak ja?
~ dwa lata później ~
Nie wiedzieć czemu, byłam dzisiaj wyjątkowo zmęczona, pewnie przez ten upał. Zaczęłam więc szukać jakiejś rzeki czy choćby kałuży, aby się napić, ale wszystko wyschło od promieni słońca, które ostatnio grzały dość mocno.
Kłusowałam przez las, gdy nagle wyczułam wodę gdzieś w pobliżu. Zwolniłam do stępa i zatrzymałam się na chwilę, próbując zlokalizować wodopój. Kiedy udało mi się oszacować kierunek, ruszyłam tam, aby już po chwili ujrzeć piękne, choć niewielkie jeziorko z małym wodospadem. Stanęłam na brzegu, aby zaspokoić pragnienie. Woda miała dość dziwny smak, ale niezbyt się tym przyjmowałam.
Nagle usłyszałam szelest kawałek za mną. Uniosłam szyję i kątem oka dostrzegłam delikatny ruch między drzewami. Wciągnęłam powietrze w chrapy; zapach przypominał mi coś, co wcale nie kojarzyło mi się dobrze. Jeśli moje przeczucia się nie myliły, źródłem ruchu był jakiś koń.
Po chwili z tamtego miejsca wyłonił się siwy ogier. Położyłam uszy, gotowa na każdy jego ruch.
Vanitas?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz