12 wrz 2019

Od Vanitasa CD Alicji

Ranek zapowiadał się wyjątkowo przeciętnie. Od razu po przebudzeniu, zacząłem krzątać się po jaskini medycznej. Po przeliczeniu podstawowych ziół, zauważyłem mocny niedobór w Cykorii Podróżnika. Oznaczał to, iż czeka mnie wyprawa nad Jezioro Gai. Nie planowałem póki co spożywać śniadania, nad wodą jest wyjątkowo smakowita flora. Wysunąłem się z głębi jaskini, a kiedy tylko uniosłem łeb, promienie słoneczne oślepiły me spojrzenie. Syknąłem, czując gorąc na mej skórze. Pogoda nie była mi dziś korzystna, lecz wolałem jak najszybciej zapatrzeć się w brakujące mi składniki. Wbijając spojrzenie w ziemię, ruszyłem przed siebie, sprawnie wykonując wszystkie kroki. Wbrew pozorom nie była to długa droga, gdyż już po kilku minutach w oddali ukazała mi się tafla wody. Przeciskałem się między drzewami, kiedy to tuż nad brzegiem dostrzegłem ruch. Jasnobrązowa plama poruszyła się, zastygając w bezruchu na mój widok. Naprzeciw mnie stała nieznajoma klacz, z uszami położonymi nisko po sobie. Zniżyłem łeb. Z pewnością nie była członkiem tabunu, gdyż ostatnimi czasami skład stada się nie zmienił. Powstało między nami pewne napięcie, obydwoje uparcie wpatrywaliśmy się w siebie. Odchrząknąłem, próbując naprowadzić nasze spotkanie w stronę dobrego kierunku. Nie zbliżałem się zbyt bardzo do klaczy. Zachowałem odpowiednią odległość. Nie odzywała się. Nie lubiłem tego robić, ale powinienem raczej zainterweniować w obecność nieznajomego na terenach stada.
 - Kim jesteś? - zapytałem. Ton mojego głosu wydał mi się zbyt ostry. - Nie patrz na mnie jak na wroga, do momentu, w którym nie będziesz próbowała wyczynić szkód stadu - oznajmiłem spokojnie. Klacz zastrzygła uchem, wsłuchawszy się w me w słowa. Czyżbym ją zaintrygował?
 - Wspomniałeś o stadzie - zaczęła, wciąż nieufnie patrząc -Rozwiniesz tą kwestię? - dodała.
 - Cóż, stoisz właśnie na terenach stada Silver Moon. Zamieszkuje ono te tereny od trochę już dłuższego czasu - wytłumaczyłem - Jeśli chciałabyś wiedzieć więcej, mogę... zaprowadzić cię do przywódcy - dodałem niepewnie. Ciężko szło się dogadać z nieznajomymi. A prowadzenie ich wprost do centrum terenów nie  było rozsądnym wyborem. Jednak tak zaczynał każdy, napotykał członka stada i decydował się na dołączenie. Przyjrzałem się klaczy. Nie byłem w stanie z niej wyczytać, czy chce się stać członkiem Silver Moon. Skoro jednak zapytała o nie, coś musi być na rzeczy.
 - A myślisz, że przyjęłaby do stada kogoś takiego jak ja? - zapytała. Lekko przekrzywiłem łeb.
 - Co masz na myśli, używając tego sformułowania? Jeśli masz czyste intencje i naprawdę chcesz tu dołączyć, to nie widzę żadnego problemu - stwierdziłem. - Wpierw jednak warto by było się przedstawić. Jestem Vanitas - westchnąłem, zdradzając swoje imię. - Pełnię w stadzie rolę medyka, więc w razie wypadków służę pomocom. A jak brzmi twe imię?
 - Alicja - odparła - W takim razie, zaprowadzisz mnie do przywódczyni?
 - Tak - nie byłem pewny w swoim czynie, ale w każdej chwili miałem się na baczności, gdyby klacz zdecydowała się na zrobienie mi krzywdy. - W takim razie chodź - poleciłem. Byliśmy zmuszeni przełamać lody i zmniejszyć odległość między nami. Ostatecznie szliśmy obok siebie w niewielkim odstępie, przez sporą drogę w milczeniu. Nie bardzo interesowała mnie historia klaczy, więc pytanie o standardowe rzeczy mnie nużyło. Gdy tylko znaleźliśmy się na Lazurowej Polance, dostrzegłem April. Uśmiechnąłem się lekko na jej widok i skinąłem na powitanie łbem. Odwzajemniła ten gest i spojrzała z zainteresowaniem na moją nową towarzyszkę.
 - Któż to jest? - zapytała.
 - Przedstawiła się jako Alicja. - odparłem - Chce się dowiedzieć czegoś o stadzie.

< Alicja? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz