3 wrz 2019

Od Mauer do Laisreana

Rozmawiałam chwilę z Tomem, gdy przeleciał nad nami orzeł, głośno skrzecząc. Skrzywiłam się, co pegaz zauważył, jednak nie skomentował. Miałam wyjątkowo wrażliwy słuch, co często mnie irytowało. Ten ptak sprawił, że coś mi świtało w głowie, ale nie wiedziałam dokładnie co.
Postanowiłam się przejść. Stawiałam kopyto za kopytem niespiesznie, śpiewając pod nosem. Nagle nie wiedząc kiedy, znalazłam się na skraju lasu niedaleko naszej polany - cienką, ciemną ścianę Lasu Zguby miałam dokładnie na wprost. Straciłam panowanie. Zaczęłam cwałować, w ułamku sekundy  zamiast końskich nóg stawiałam jasnoszare łapy. Byłam dużo szybsza.
Stanęłam gwałtownie przed wejściem do Lasu już w swoim ciele, gdy uświadomiłam sobie, że coś chyba zgubiłam.
Sakiewka.
Gwałtownie odwróciłam się, gdy zza drzew wyszedł wyjątkowo urodziwy, jeśli mogę tak to określić, koń w jasne łaty. Dopiero po chwili przyjrzenia się ze zmrużonymi oczami zauważyłam, że to ogier. Był wyjątkowo smukły. Spojrzał na mnie. Chyba widział mnie wcześniej w stadzie, bo nie był zaskoczony, w przeciwieństwie do mnie. Nagle zestresowałam się, myśląc, że widział moją drugą postać, jednak wyraz jego twarzy na to nie wskazywał. Odetchnęłam z ulgą, ale uświadomiłam sobie, że przez długą chwilę po prostu na niego patrzę bez słowa. Spuściłam głowę, zażenowana.
– Witaj. Laisrean mnie zwą, śmiem twierdzić, że już cię ujrzałem.
Podniosłam głowę, zaskoczona. Nie chciało mi się, co prawda, śmiać - znałam wiele nietypowych koni, choć takiego jeszcze nie. Przez króciutką chwilę przemknęła mi przez głowę myśl, że tak dziwne słownictwo mógł wykorzystywać w artystyczny sposób.
– Miło mi cię poznać. Jestem Mauer, jeden z medyków – uśmiechnęłam się nieśmiało.
– To chyba do ciebie należy, jeśli mnie nie zmyliły moje spostrzeżenia – mówił spokojnym, melodyjnym głosem.
Miał moją sakiewkę.
Odebrałam ją, chyba ze zbyt wdzięcznym wyrazem twarzy. Była dla mnie niesamowicie ważna. Upewniała mnie, że wszystko, czego byłam świadkiem, nie zostało przeze mnie wymyślone w śnie.
– Dziękuję. Już prawie zawału dostałam – zaśmiałam się cicho z własnej nerwowości.

Laisrean?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz