Nie prosiłam nikogo o pomoc, nie chciałam tutaj wracać, ale jak zwykle musiało być tak jak oni tego chcą. Moje zdanie przestało się liczyć już dawno temu. Nawet teraz leżąc tuż obok nich, mogłam jedynie słuchać i przygotowywać psychicznie na wszystko co mnie czeka. Nie mogłam w końcu na to wszystko powiedzieć "Nie".
Kilka miesięcy później...
Spoglądając na błękitną wodę wspominałam dzieciństwo które w większości składało się z różnych przygód wraz z April. To wręcz niesamowite jak wiele przeszłyśmy razem, a jak bardzo oddaliłyśmy się od siebie przez pewne sytuacje...
April zaczęła coraz więcej czasu spędzać z Vanitasem, a ja wyraźnie widziałam, że mają się ku sobie, nawet jeśli mieliby zaraz się wszystkiego wyprzeć. Cała ta sytuacja była mi na rękę, dzięki temu klacz nie chodziła za mną jak cień martwiąc się co krok, a mogła po prostu zacząć żyć, tworząc nowe wesołe wspomnienia z ogierem który wpadł jej w oko. Życzyłam im szczęścia i nawet trochę zazdrościłam. April nigdy nie miała problemu żeby złapać z kimś dobry kontakt czy rozkochać kogoś w sobie, moją osobą nikt nigdy nie wykazywał większego zainteresowania, unikając mnie zazwyczaj będąc zmęczonym moim nazbyt dziecinnym i wesołym charakterem. Nawet gdy przestałam cieszyć się jak głupia co kilka sekund, wciąż nikt nie chce chociaż spróbować ze mną wytrzymać. Nikomu nie chce się zawalczyć, bo nigdy nie masz gwarancji jaki będzie finał. Może okazać się wyśniony w najpiękniejszych snach, a może być po prostu jeszcze większym utrapieniem którego ciężko będzie się pozbyć. To w sumie zrozumiałe, ja sama unikałabym siebie gdybym tylko miała takie możliwości.
Po niebie przefrunęło kilka ptaków, a ja pustym spojrzeniem towarzyszyłam im. Wciąż pragnęłam wzlecieć w niebo, ale darowałam sobie próby które i tak za każdym razem kończyły się porażką. Nie władała już mną obsesja którą skutecznie zwalczała droga mi kuzynka każdego dnia, starając się obudzić we mnie dawne zachowanie. Może nie skończyło się to tak jakby to sobie wymarzyła, jednak wiedziałam, że była ze mnie dumna i cieszyła się z tych drobnych postępów.
Obiecałyśmy sobie również nie wracać wspomnieniami do tamtych wydarzeń jeżeli nie ma naprawdę takiej potrzeby. Nie poruszałyśmy też tematu moich mocy, nawet ja miałam tą świadomość, że przywrócenie mi ich na obecną chwilę sprawiłoby tylko, że całe starania poszłyby na marne, a stado w którym przebywam już nigdy więcej nie ujrzałoby mnie.
Delikatny podmuch wiatru musnął moją skórę, a ja cichutko westchnęłam do siebie samej. Chciałam cofnąć czas, chciałam cofnąć się do chwili w której miał nas zaatakować wilk. To od niego wszystko się zaczęło i to on zrujnował życie mi, a zaraz potem ja zrobiłam to samo z życiem April.
Ale jest już dobrze, prawda? Lubiłam to sobie wmawiać, nawet jeśli nie wierzyłam w to całym sercem. Jest lepiej niż przedtem i tym razem nie zawalę tego.
- Dzień dobry, Avi. - dotarło nagle do moich uszu, kiedy zorientowałam się, że powolnym krokiem zmierza do mnie zbyt dobrze mi już znana klacz. Mogłam wyczuć jej uśmiech nawet na nią nie patrząc, towarzyszył jej dobry humor, byłam tego pewna.
- Dobry, April. - wymamrotałam nie odwracając wzroku od wody. - Vanitas?
- Słucham?
- Czy za twoim dobrym humorem stoi Vanitas? Obstawiam, że tak. - szepnęłam kładąc łeb na ziemię. Klacz położyła się tuż obok mnie i przez chwilę w ciszy obserwowałyśmy spokojną i czystą wodę przed nami. Nie czułam się niezręcznie, bliżej było mi do obojętności. To ona stała się moim nieodłącznym elementem każdego poranka, południa czy wieczora. Nie miałam siły jak i ochoty ekscytować się czymkolwiek, a tym bardziej udawać, że wszystko mnie cieszy.
- Czy kiedyś ktoś w końcu usłyszy mój głos? Czy kiedyś ktoś w końcu da mi szansę? - wystrzeliłam nagle, dziwiąc nie tylko samą April, ale też i siebie. Próbowała coś powiedzieć, jednak ja skutecznie przerwałam jej kontynuując. - Jest już za późno. Tak, wiem. Ale chciałabym wierzyć, że jednak jeszcze czeka mnie coś dobrego w tym życiu. Chciałabym wierzyć w lepsze jutro, ale jakoś nie przekonują mnie te wizje. To cięższe niż się może wydawać.
Klacz nie odezwała się już i nawet nie próbowała. Ponownie cisza otoczyła nas, a ja spojrzałam na nią kątem oka. Myślała nad czymś intensywnie, to było widać gołym okiem. Nie chciałam jej przerywać ani jej przeszkadzać, dlatego zaraz odwróciłam wzrok, wracając do poprzedniej czynności. Czekałam aż coś zrobi, odezwie się, a otoczenie wprawiało mnie coraz bardziej w senny nastrój. Ziewnęłam przeciągle, przymykając oczy. Czułam delikatnie iskrzącą radość na dnie serca, radość, że chociaż April nie poddawała się względem mnie i była przy mnie nawet wtedy kiedy wydawało mi się, że tego nie potrzebuję, chociaż było zupełnie na odwrót. Zawdzięczałam jej więcej niż mogłaby sobie wyobrazić i więcej niż kiedykolwiek byłabym wstanie się jej przyznać.
< April? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz