Miło było zobaczyć starego przyjaciela, którego polubił najbardziej ze wszystkich. Wsłuchałem się w tęten swoich kopyt przy cwale i biegłem przed siebie, ciesząc się chwilą. Spojrzałem w górę, Surm leciał na równo z Tomem. Widać było, że pegaz nie odpuści a orzeł tym bardziej. Była to powietrzna wojna, który ze skrzydlatych stworzeń zmęczy się bardziej. Niestety ta przyjemność biegania i latania w końcu musiała się skończyć. Tom zleciał niżej, aby móc lekko osiąść na ziemi a Surm przysiadł na pobliskim drzewie. Napiłem się zimnej wody z rzeczki, która na szczęście nie zamarzła do końca
-A więc szukamy April, szczerze nie wiem, gdzie będą, ale Surm ich znajdzie.- Powiedziałem do Toma i zarżałem, aby dać rozkaz Surmowi. Tom przyglądał się bacznie temu, pewnie dalej nie dowierza, że nauczyłem się gadać z nim. Ehh te piękne lata razem z Surmem, nic dziwnego, że dogadujemy się razem. Orzeł wrócił skrzecząc głośno.
-Dobrze więc ruszajmy, długo cię nie było, a przed chwilą wyładowaliśmy się z energii, oglądniesz tereny i powoli dojdziemy do klaczy, na szczęście nie są daleko. – po czym ruszczyliśmy z Tomem kłusem pomiędzy drzewami. Puchaty śnieg skrzeczał od mrozu pod naszymi kopytami, a z pyska ulatywała para. Miło było tak zwiedzać tereny w ciszy, ciesząc się swoją obecnością. Liczę, że teraz Tom zostanie na dłużej, oczywiście, jeśli się April zgodzi. Po krótkim marszu doszliśmy do polany gdzie można by powiedzieć April medytowała. Widać było, że klacz jest daleko w swoich myślach. Podeszliśmy, po czym przywitałem się z klaczą.
-Witam przywódcę, popacz kogo znalazłem.
<April, tom>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz