Czy to głupie cieszyć ze zwykłego lotu? Z wyścigu z orłem? Z powrotu na stare śmiecie? Chyba nie, bo tak się nie czułem. Pierwszy raz od tak dawna czułem, że żyje i żaden durny Głos nie namiesza mi we łbie i nie zmusi mnie do powrotu do starego domu, który nim już nie jest. W tej chwili trzeba było mieć nadzieje, że przywódczyni przyjmie mnie z powrotem; chociaż pewnie tak będzie, April to wyjątkowo miła osoba, a mnie już zna. Oczywiście nie można wykluczyć, ze weźmie mnie za zdrajcę, wroga, który trzyma z innym stadem, czy coś, w końcu nie wiem co tu się działo pod moją nieobecność, ale czy w tak krótkim czasie można rozegrać jakąkolwiek, poważniejsza wojnę? Szczerze w to wątpiłem.
W końcu odnaleźliśmy jednorożca. Była pogrążona we własnych myślach, leżąc na środku polany. Otworzyła oczy dopiero gdy Shadow się do niej odezwał. Ja wylądowałem dosłownie po krótkiej chwili, złożyłem skrzydła i stanąłem przed samicą.
- Witaj April – odezwałem się. Klacz z początku nie dowierzała, ale zaraz się uśmiechnęła i wstała, witając się ze mną.
- Wróciłeś? - skinąłem łbem, pierwszy raz będąc tego w stu procentach pewien.
- Jeśli mogę, to chciałbym znowu zostać w stadzie – wyjaśniłem.
- Oczywiście, ale powiedz, gdzie byłeś taki szmat czasu?
- Tułałem się po świecie bez celu – powiedziałem szczerze, pomijając fakt, poszukiwania czegoś, co pozwoli mi się pozbyć Głosu.
O nie, na mnie nie ma lekarstwa. Chyba, że Śmierć.
- A czemu wróciłeś? - dalej pytała. Wiedziałem, że bez tego się nie obejdzie.
- Stwierdziłem, że samotność nie jest dla mnie – April przez chwilę milczała, kiedy z tyłu pojawiła się nowa sylwetka. Od razu rozpoznałem Avianę.
Shadow, April lub Aviana?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz