Byłem kompletnie bez sił, bolało mnie całe ciało, jakby wczoraj zleciał z dużej wysokości i uderzył w kilka gałęzi. Skrzydła ciągnąłem po ziemi, nie interesując się, czy się pobrudzą. Szedłem przed siebie, aż nie dotarłem do źródełka. Tam postanowiłem odpocząć, położyłem się blisko wody, napiłem się zimnej cieczy i położyłem łeb na trawie. Czułem się wyprany ze wszystkich sił, a nawet uczuć, bo nie czułem żadnej irytacji, złości, czy nawet zdziwienia tym, co się ze mną działo. Może będę wkrótce chory? Miałem nadzieje, że nie, wtedy Głos całkowicie się uwalnia i słyszę go ciągle. Bez przerwy o czymś mówi, opowiada, a najgorsze jest to, że gdy staram się sobie przypomnieć, co mi powiedział, nie pamiętałem i nie ważne, jak silnie bym wytężał swój umysł, słyszałem tylko jego śmiech.
Nie wiem ile przespałem, ale niebo się nie zmieniło, a słońce dalej chowało się za koronami drzew. Podniosłem łeb, teraz czułem się tylko niewyspany, aby pożegnać to uczucie, zmusiłem się do wstania i się rozciągnąłem, rozkładając skrzydła na boki. Wypiąłem grzbiet i wtedy usłyszałem czyjeś kroki. Powoli złożyłem skrzydła i zaciekawiony ruszyłem w stronę dźwięku. Po chwili zobaczyłem konia, konkretnie, to klacz, jednorożca o jasno brązowych barwach. Co ciekawsze, zamiast jego rogu, miała poroża.
- Kim jesteś? - zapytałem z tej racji, że jej nie znałem. Nie miałem pojęcia, czy należy do stada, czy nie, w końcu wróciłem do całkiem nie dawno, nie mogę się zdziwić, jeśli April przyjęła do stada kogoś jeszcze. Samica nie odpowiedziała, tylko się na mnie gapiła.
Może głucha jest? Nastrasz ją.
- Pytałem, kim jesteś – powtórzyłem pytanie, ignorując Głos.
- Nazywam się Alexia – jakiś postęp.
- Należysz do tego stada? - wolałem się upewnić, przed przedstawieniem się.
Alexia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz