-O nie, tylko nie to - wymamrotałam wystraszona.
Wilk warknął jeszcze raz i zaczął się powoli zbliżać. Wycofałam się lekko i w myślach zaczęłam obmyślać wszystkie możliwe sposoby ucieczki. Nie zdążyłam jednak porządnie się zastanowić, gdyż napastnik rzucił się na mnie. Upadłam na ziemię, a moje ciało opanował silny ból, gdy wilk zatopił swoje kły w moim boku. Zarżałam głośno, próbując zrzucić go z siebie. W końcu mi się udało, a zdezorientowane zwierzę uderzyło mocno w pobliskie drzewo. Drapieżnik zaskomlał cicho, spojrzał się na mnie ostatni raz i wskoczył w krzaki. Nie miałam pojęcia, czy był to wilk z mniemanej watahy, która zabłądziła na nasze tereny, ale wiedziałam, że muszę jak najszybciej zająć się swoimi ranami i znaleźć Laisreana oraz resztę członków stada, żeby ich ostrzec. W końcu nie chciałam, żeby komukolwiek stała się krzywda. Jako przywódczyni powinnam być odpowiedzialna za wszystkich a bezpieczeństwo stada jest moim priorytetem. Próbowałam wstać z trawy, ale nie dałam rady. Traciłam krew niezwykle szybko i wszelkie próby ruchu kończyły się ponownym położeniem na ziemi. Spojrzałam się przelotnie na ranę, próbując ocenić sytuację. Była dość rozległa, ale wiedziałam, że jeżeli się skupię, to dam radę ją uleczyć. Postanowiłam spróbować. Skupiłam się na ranie i krwi najbardziej jak potrafiłam, ale wtedy.. Usłyszałam kroki. Szybko odwróciłam głowę w stronę źródła dźwięku, lecz jedynym co zobaczyłam był koń. Pegaz, jeżeli mam być bardziej precyzyjna. Czarna klacz wlepiła we mnie swoje spojrzenie.
-Może pomóc? - zaoferowała spokojnie.
Uśmiechnęłam się słabo i pokręciłam głową.
-Dam sobie radę, mam moc uzdrawiania - powiedziałam i ponownie skupiłam się na ranie.
Klacz stała cicho, a ja użyłam swojej mocy. Już po kilkunastu sekundach rana zaczęła się zasklepiać i już po chwili praktycznie nie było po niej śladu (z wyjątkiem krwi). Powoli się podniosłam. Nadal było mi słabo, gdyż nie dość, że straciłam dużo krwi, dużo mej energii również ubyło. Uśmiechnęłam się w stronę pegaza i przyjrzałam się jej dokładniej. Wtedy dotarło do mnie z kim rozmawiam.
-Hope? To ty? Myślałam, że odeszłaś - powiedziałam zdziwiona, jednak uśmiech nie znikał z mojego pyska. Miło było znowu ją widzieć.
<Hope?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz