-Myślę jednak, że owa historia z ludźmi dała mi trochę do myślenia, kto wie, może powstanie z tego jakaś ciekawa opowieść - stwierdziłem z uśmiechem.
Moja towarzyszka wyglądała jakby była w dobrym nastroju, gdyż słysząc me słowa, lekko się zaśmiała, a uśmiech nie schodził jej z pyska. Staliśmy przez chwilę w ciszy, gdyż żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć. Po chwili jednak usłyszeliśmy dźwięk kopyt uderzających o ziemię, co przykuło naszą uwagę. Odwróciliśmy się w stronę dźwięku i spostrzegliśmy zmierzającego w naszą stronę Vanitasa. Ogier przywitał się z nami, po czym zwrócił się do Mauer. Rozmawiali przez chwilę, a mina medyka wskazywała na to, że nie jest to nic błahego. Po chwili klacz odwróciła się do mnie ze zmartwionym wyrazem pyska, mówiąc:
-Wybacz, Laisrean, ale to ważna sprawa i Vanitas potrzebuje mojej pomocy.
Kiwnąłem tylko lekko głową, nadal się uśmiechając. Mauer odwzajemniła uśmiech i podążyła za Vanitasem. Ciekawe co takiego się stało... pomyślałem, kierując się w stronę polany. Mój brzuch powoli zaczynał już burczeć, więc postanowiłem coś przekąsić. Gdy postawiłem już swoje kopyta na polanie, zacząłem jeść. Moje myśli zajęło wcześniejsze pojawienie się Vanitasa, zacząłem zastanawiać się, co się stało, że potrzebował pomocy Mauer. Byłem tak zamyślony, że nawet nie zauważyłem obecności innego zwierzęcia oprócz mnie.
-Laisrean? - dopiero gdy usłyszałem głos, wyrwałem się z przemyśleń.
Podniosłem delikatnie głowę i moje oczy napotkały sarnę, patrzącą na mnie z zaciekawieniem.
-Oh, Lila. Jakże dawno moje oczy cię nie widziały- powiedziałem, uśmiechając się.
Lila również nieśmiało się uśmiechnęła, ale wyglądała na lekko zmartwioną.
-Czyżby coś cię martwiło, tego pięknego poranka? Nie wyglądasz na szczęśliwą, a cóż to takiego się stało, co humor ci zepsuło? - zapytałem.
-Ludzie... Przyszłam cię ostrzec, widzieliśmy ludzi na tych terenach - powiedziała sarna - Chyba nie mają dobrych zamiarów. A co jeśli to myśliwi? Tu już chyba nie jest bezpiecznie...
Uśmiechnąłem się współczująco. Lila miała rację - ludzie mogli być dla nas zagrożeniem. Jednak wierzyłem w to, że wszystko potoczy się dobrze - w końcu April wszystkim miała się zająć, a była ona przywódcą stada. Wierzyłem w nią.
-Lila, nie zaprzątaj sobie tym głowy. Nasza przywódczyni - April - ma się wszystkim zająć, więc nie widzę powodów do zmartwień - powiedziałem, próbując ją uspokoić.
-Skoro tak mówisz... - nadal wydawała się niepewna - Ale ja już muszę iść. Miłego dnia, Laisrean - uśmiechnęła się i odeszła szybkim krokiem.
Nie mając nic innego do roboty, postanowiłem poszukać kogoś, z kim mógłbym porozmawiać. W planach miałem znalezienie April, aby spytać się jej o obecną sytuację dotyczącą ludzi, jednak po drodze natknąłem się na kogoś innego, a mianowicie na Mauer. Z uśmiechem podszedłem powoli do klaczy, która spokojnie jadła trawę i najwyraźniej jeszcze mnie nie zauważyła.
-Witaj, Mauer - powiedziałem.
Klacz oderwała się od jedzenia i spojrzała się na mnie lekko nerwowym wzrokiem, lecz gdy zobaczyła, że to tylko ja, uspokoiła się i uśmiechnęła.
-Ah, wybacz za przestraszenie cię. Już skończyłaś pomagać Vanitasowi? - zapytałem, zaczynając rozmowę.
<Mauer?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz