Ostatnie kilka miesięcy minęło zaskakująco spokojnie. Na początku było trudno, ale z czasem było coraz lepiej. Co prawda może i Aviana nie wróciła do swojego dawnego zachowania, ale zmiana jaka dokonała się w ciągu tych miesięcy była na prawdę godna podziwu i byłam dumna ze swojej kuzynki. Boli mnie to, że przez te nieszczęsne wydarzenia tak bardzo oddaliłyśmy się od siebie. Kiedyś nierozłączne, a teraz.... Starałam się rozmawiać z nią i dotrzymywać jej towarzystwa, ale za każdym razem czułam się, jakby owa klacz myślami znajdowała się w zupełnie innym miejscu. Na szczęście u mojego boku zawsze był Vanitas, na którego zawsze mogłam liczyć i opowiedzieć mu o swoich problemach. Musiałam przyznać, że ostatnimi czasy spędzałam z nim dużo czasu i nawet.. zbliżyliśmy się do siebie? Przynajmniej tak mi się wydawało. Z zamyśleń wyrwał mnie widok klaczy leżącej na polanie i postanowiłam podejść do niej. Przywitała się ze mną i po chwili smętnie położyła głowę na ziemi. Ułożyłam się zaraz obok niej i przez chwilę trwałyśmy w ciszy, której żadna z nas nie zamierzała przerwać. Moja kuzynka wyglądała na smutną, lecz nie był to obcy widok. Ostatnio cały czas taka była, a ja czułam się bezużyteczna; nie mogłam zrobić nic, żeby poprawić jej nastrój i to bolało najbardziej. Już chciałam się odezwać, lecz wyprzedziła mnie Aviana, wyskakując niespodziewanie z pytaniem, które zaskoczyło zarówno mnie, jak i (chyba) ją samą.
- Czy kiedyś ktoś w końcu usłyszy mój głos? Czy kiedyś ktoś w końcu da mi szansę?
Już miałam się odezwać, ale klacz kontynuowała swoją wypowiedź, nie dając mi szansy na powiedzenie czegokolwiek:
- Jest już za późno. Tak, wiem. Ale chciałabym wierzyć, że jednak jeszcze czeka mnie coś dobrego w tym życiu. Chciałabym wierzyć w lepsze jutro, ale jakoś nie przekonują mnie te wizje. To cięższe niż się może wydawać.
Chciałam coś powiedzieć, uspokoić ją, powiedzieć, że będzie dobrze, że zawsze będę przy niej, ale w głębi duszy wiedziałam, że będzie
lepiej , jeżeli nic nie powiem. Na prawdę chciałam ją pocieszyć, ale wiedziałam, że takie słowa w obecnej sytuacji tylko pogorszyłyby stan mojej kuzynki, więc ugryzłam się w język. W środku biłam się z myślami. Aviana potrzebowała teraz spokoju, musiała sobie to sama poukładać. Wiedziałam, że nie potrzebuję mojej słów, tylko samej mojej obecności. Obiecałam sobie, że będę z nią w trudnych chwilach i miałam zamiar tej obietnicy dotrzymać. Klacz wpatrywała się we mnie kątem oka, ale już po chwili ziewnęła przeciągle i przymknęła oczy. Po chwili usłyszałam, jak jej oddech się wyrównuje i uśmiechnęłam się pod nosem.
-Dobranoc, Aviano. Śpij dobrze - powiedziałam cicho.
Ułożyłam głowę na trawie i jeszcze chwilę wpatrywałam się w klacz, rozmyślając o wszystkim. Poczułam, jak ogarnia mnie zmęczenie i moje powieki powoli opadły i ja sama pogrążyłam się w sen.
<Aviana?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz